Praktycznie wszystkie związki zawodowe działające w górnictwie i energetyce ubolewają nad rozwiązaniem Ministerstwa Energii. Z jego b. szelfem Krzysztofem Tchórzewskim związkowcy-górnicy nie raz kłócili się, ba – wnosi do premiera o jego zdymisjonowanie, co nie przeszkadza im krytycznie oceniać decyzję o kasacji tego resortu. – Skupienie w jednym resorcie nadzoru nad górnictwem i energetyką, czyli branżami stanowiącymi system naczyń połączonych, było dobrym rozwiązaniem. Dzisiaj nie wiemy, jak ten nadzór będzie wyglądał. Czy będzie go sprawował szef nowego super-ministerstwa Jacek Sasin, czy może specjalnie oddelegowany wiceminister. Jeśli to drugie, to nie wiadomo też, jaka będzie decyzyjność takiego wiceministra. Czy będzie on mógł samodzielnie podejmować strategiczne decyzje? Tymczasem, chociażby w kontekście kolejnych prób zaostrzania unijnej polityki klimatyczno-energetycznej, sprawne zarządzanie jest dzisiaj niezwykle ważne i w górnictwie, i w energetyce – przypomina lider śląsko-dąbrowskiej „S”.
Dominik Kolorz, podobnie jak (nie tylko) liderzy innych związków zawodowych działających w województwie śląskim, jest zawiedziony tym, że region jest, delikatnie stwierdzając, niewystarczająco reprezentowany w rządzie. – Po wyborach i świetnym wyniku Mateusza Morawieckiego na Śląsku wydawało się, że jego pozycja w obozie rządzącym wzrośnie. Skład rządu tego jednak nie potwierdza – opiniuje związkowiec. – Patrząc na skład nowego rządu, trudno też nie odnieść wrażenia, że nasz region niestety już tradycyjnie został trochę zlekceważony. Liczące 4,5 mln województwo, w którym PiS odnotował w wyborach znaczący wzrost poparcia, a urzędujący premier wykręcił fenom a urzędujący premier wykręcił fenomenalny wynik, będzie miało tylko jednego przedstawiciela w randze ministra. To niewiele. Ten jedyny minister to 29-letni Michał Woś z Solidarnej Polski, który w rządzie tworzonym przez Mateusza Morawieckiego ma kierować Ministerstwem Środowiska.
Polecany artykuł: