"Latami słyszałam, że jestem tępa i niedouczona" - zeznawała jedna z byłych pracownic podczas procesu dyscyplinarnego. Kobiety twierdziły, że sędzia poniżała je, zlecając im zadania spoza zakresu obowiązków, krytykując ich pracę i wyśmiewając. "Atmosfera w wydziale zawsze była napięta" - podkreślały. Jedna z pracownic zeznała, że widziała, jak sędzia zrzuciła akta na podłogę i kazała je pozbierać starszej, schorowanej kobiecie.
Sprawę prowadził sąd dyscyplinarny przy Sądzie Apelacyjnym w Katowicach. Przesłuchał wszystkie osoby, które podpisały skargę na sędzię Annę. Jednak sąd ukarał sędzię Annę O.-R. upomnieniem – najniższą z możliwych kar.
"Wcześniej odwołano ją z funkcji przewodniczącej wydziału, co także stanowiło swoistą formę kary" – wyjaśnił sędzia Wojciech Głowacki. Rzecznik dyscyplinarny, który domagał się dwuletniego obniżenia pensji sędzi o połowę, nie wyklucza zaskarżenia wyroku.
Sprawa nie kończy się na karze dyscyplinarnej. Jedna z byłych pracownic pozwała Sąd Rejonowy w Tychach o 34 tys. zł zadośćuczynienia za rozstrój zdrowia spowodowany działaniami sędzi. W pozwie kobieta opisuje, jak sędzia miała zmuszać pracownice do poniżających czynności i wytykać im nawet zbyt częste wizyty w toalecie.
"Zastraszone kobiety potrzeby fizjologiczne załatwiały w toalecie dla petentów" - czytamy w pozwie. Proces cywilny został zawieszony do czasu zakończenia postępowania dyscyplinarnego.
Źródło: "Gazeta Wyborcza"
Polecany artykuł:
