Na terenie restauracji Rybołówka w Mikołowie (woj. śląskie) 5 kwietnia doszło do interwencji policjantów, która budzi ogromne emocji w sieci. W serwisie Youtube pojawiło się nagranie z działań funkcjonariuszy. - Nagonka na klientów, sprawdzanie paragonów, straszenie mandatami - to opis filmiku, pod którym pojawiło się mnóstwo komentarzy krytykujących zachowanie policjanta.
Na wideo widać, jak policjant wypytuje klientów o to, co zamówili w restauracji, pytał, jak długo czekają na zamówienie, prosił ich o okazanie paragonów, które brał do nieochronionych rękawiczkami dłoni. Stawał też bardzo blisko klientów, choć nie nosił maski ochronnej. To zrodziło wiele pytań o to, czy zachował środki ostrożności i czy nie przekroczył swoich uprawnień.
Zwróciliśmy się do Komendy Powiatowej Policji w Mikołowie o ustosunkowanie się do sprawy. Czy ich zdaniem oskarżenia o skandaliczny przebieg interwencji są uzasadnione? - To fragmenty nagrania wyrwanie z kontekstu - odpowiadają.
Jak mówi w rozmowie z „SE" sierż. sztab. Ewa Sikora, rzeczniczka KPP w Mikołowie, to była jedna z kolejnych interwencji policjantów podejmowana w tym miejscu. Wcześniej miały one też miejsce 2, 3 i 4 kwietnia.
- Z różnych źródeł mieliśmy sygnały, że na tamtym terenie, mimo obowiązujących obostrzeń, znajdują się osoby, które łowią ryby. To było powodem, dla którego zaczęliśmy się tam pojawiać - mówi Sikora. - Przez kilka dni stwierdzono naruszenie przepisów prawa, wystawiliśmy 9 mandatów i 9 pouczeń, sporządziliśmy kilka materiałów z wnioskami do sądu o ukaranie - dodaje.
Wówczas działania zostały wzmocnione i - jak zapowiadają policjanci - będą tam prowadzone nadal. Co o samym filmie mówi rzeczniczka?
- Wyrwany z kontekstu. Nie chodziło o to, że policjant żądał podania zamówienia. Chciał tylko sprawdzić, ile dana osoba czeka na zamówienie, jak długo tam już jest i ile jeszcze będzie. Nie ma oczywiście obowiązku posiadania paragonu, ale mając go, dana osoba jest w stanie udowodnić swoją rację. Ci klienci nie byli w stanie tego zrobić, dlatego policjant pytał o te szczegóły - mówi Ewa Sikora.
Dlaczego policjant w ogóle o to pytał?
- W poprzednich dniach zdarzały się osoby wędkujące, które twierdziły, że czekają na zamówienie, choć nie była to prawda. Potrafiły tak "czekać" nawet kilka godzin - wyjaśnia rzeczniczka.
Policjant podczas interwencji nie miał na sobie żadnej maski, ani nawet rękawic ochronnych. Mimo tego brał do dłoni paragony od klientów, a później je im oddawał. Czy swoim zachowaniem policjant naraził zdrowie mieszkańców?
- Nie ma jeszcze obowiązku noszenia maseczek na twarzy, rękawiczek też nie trzeba zawsze nosić. Środki ochrony indywidualnej w postaci kombinezonów, masek czy rękawic stosujemy wtedy, kiedy mamy informacje, że w danym miejscu może być osoba zakażona koronawirusem. Tutaj nie mieliśmy takiej informacji, ani obawy - tłumaczy rzeczniczka KPP w Mikołowie.
Co do gróźb dotyczących pozwu cywilnego wobec nagrywającego, które sformułował policjant, rzeczniczka mówi wprost: - To było przytoczenie informacji, która mówi o tym, że policjant może być nagrywany w trakcie pełnienia obowiązków służbowych np. w celu wykorzystania wideo w sądzie czy podczas sporządzenia skargi do przełożonego lub prokuratury, ale nagranie nie może zostać udostępnione w sieci. To narusza wizerunek policjanta. Teraz ten pan musi liczyć się z możliwością pozwu cywilnego, tym bardziej, że mnóstwo komentarzy w sieci to wyzwiska - mówi Ewa Sikora.
Czy interwencja została przeprowadzona prawidłowo?
- Tak, została przeprowadzona prawidłowo. Nie mamy zastrzeżeń, bo znamy kontekst tej sytuacji. Nie chodziło nam o żadne represje, nękanie, tylko realizację naszych obowiązków.
Na koniec nagrania pojawia się informacja, że w związku z działaniami policjantów, z usług restauracji tego dnia zrezygnowało wielu klientów. - Szacowane straty firmy w tym dniu to około 2 tys. złotych - pisze autor.