Sytuację, która miała miejsce w parafii pw. Matki Boskiej Bolesnej w Mysłowicach, opisała "Gazeta Wyborcza". Z jej relacji wynika, że ksiądz proboszcz Grzegorz Wita poprosił jeszcze przed komunią świętą, aby dzieci, które do niej przystąpią, podzieliły się otrzymanymi od najbliższych pieniędzmi. Miał to powiedzieć w trakcie kazania, porównując mszę świętą z ucztą. Jak opisuje "GW", proboszcz poprosił młodych wiernych, którzy niedawno przystąpili do komunii świętej, aby wsparli misję. Chciał, aby dzieci podzieliły się darami. Podczas mszy dzieci mówiły, za kogo będą się modlić, wkładały koperty do koszyczka i wracały do ławek. Niektórzy rodzice uznali, że to zachowanie skandaliczne, a to, co zrobił ksiądz, odebrali jako wymuszenie. "Moi krewni się wściekli. Najchętniej nic by nie dali, na przekór. Ale dziecko musiałoby podejść do ołtarza bez koperty i wszyscy by się patrzyli. Od razu byłoby na cenzurowanym", cytuje jedną z kobiet "Gazeta Wyborcza".
Ksiądz Grzegorz Wita był zaskoczony reakcją rodziców. W rozmowie z "Wyborczą" stwierdził, że jest mu przykro, akcja nie jest jego pomysłem i była dobrowolna. On sam zaangażował się w nią pięć lat temu, gdy został proboszczem. Duchowny wcześniej, jak mówił, nie spotkał się z krytyką swoich działań w tej sprawie. "W zeszłym tygodniu też była komunia i zbiórka. Zebraliśmy 360 zł. O kwocie informuję rodziców, pieniądze przesyłam do centrali Papieskiego Dzieła", wyjaśnił proboszcz w rozmowie z "Gazetą Wyborczą".