Stan Kamilka wciąż jest bardzo ciężki
Stan skatowanego Kamilka z Częstochowy jest bardzo ciężki, o czym informowali z Górnośląskiego Centrum Zdrowia Dziecka w Katowicach informowali w czwartek. Składa się na to choroba oparzeniowa i ostra niewydolność oddechowa, a także ciężkie zakażenie całego organizmu. Mimo, iż rany na ciele chłopca były smarowane maściami, zanim trafił on do szpitala, jednak zdaniem lekarzy nie było to leczenie fachowe. Rany były brudne, co spowodowało, że wdało się zakażenie.
- Te rany są już zagojone, natomiast pozostaje ogólny ciężki stan pacjenta - mówi w rozmowie z "Faktem" dr n. med. Andrzej M. Bulandra, koordynator Centrum Urazowego dla Dzieci w GCZD w Katowicach. - Jest to problem wynikający z ogólnego zakażenia organizmu, do którego doszło w skutek nieleczenia tych ran oparzeniowych w ciągu pierwszych dni po urazie.
Kamilek jest obecnie podłączony do aparatury ECMO, której zadaniem jest zastąpienie płuc i częściowo serca chłopca. Jest ona stosowana przy skrajnej niewydolności oddechowej. Nie wiadomo jak długo to potrwa, jednak jak zapewnia lekarz, zazwyczaj takie leczenie stosowane jest przez kilka dni. "Im krócej, tym lepiej" - podkreśla.
Jak rozpoznać dziecko, które doznało przemocy?
Lekarz zwrócił również uwagę na to jak zachowują się dzieci, które są ofiarami przemocy. Ich zachowanie i reakcje na obecność lekarzy różnią się od tych, jakie mają miejsce w sytuacji, gdy doszło do wypadku w rodzinie, gdzie panują normalne relacje.
- Są bardzo charakterystyczne cechy, które mogą świadczyć o tym, że urazy powstały w sposób nieprzypadkowy. Jeśli dziecko przychodzi z takim zwykłym, przypadkowym urazem, to najczęściej jego relacja z rodzicem jest prawidłowa. Przytula się do rodzica i szuka wsparcia. I ma też zaufanie do lekarza. Natomiast dziecko, które miało uraz nieprzypadkowy lub było maltretowane, ma zaburzoną relację z rodzicem. Z jednej strony tego rodzica się boi i jednocześnie szuka u niego wsparcia. Do lekarza lub do pielęgniarki też podchodzi nieufnie, bo nie ma zaufania do osób dorosłych, boi się ich.
8-letni Kamilek trafił do GCZD 3 kwietnia. Chłopiec miał liczne poparzenia. Okazało się, że 8-latek był maltretowany przez ojczyma - Dawida B. Mężczyzna miał oblać dziecko wrzątkiem, kłaść na rozgrzanym piecu, przypalać papierosami. Wcześniej połamał chłopcu kończyny. Matka Kamila, Magdalena B. nie reagowała na krzywdy, które były wyrządzane jej dziecku. Oboje trafili do aresztu. Zarzuty usłyszeli również wujek i ciotka chłopca, którzy również pozostawali obojętni na krzywdy, które doświadczał Kamilek. Prokuratura przygląda się równie wszystkim instytucjom, które mogły zawieść w sprawie chłopca.