O skandalu na Śląskim Uniwersytecie Medycznym jako pierwszy napisał "Super Express". Sprawa została nagłośniona przez stronę na Facebooku ŚUMemes, pod naporem zgłoszeń studentów, którzy opisywali swoje przykre doświadczenia z niektórymi wykładowcami uczelni. Padły oskarżenia między innymi o mobbing, a nawet molestowanie seksualne.
Teraz sprawę dokładnie dziewięciu wykładowców SUM bada rzecznik dyscyplinarny ds. nauczycieli akademickich. Okazuje się, że jeden z wykładowców stracił pracę! SUM podaje, że nie było to zwolnienie dyscyplinarne, lecz "jedna z form zakończenia stosunku pracy przewidziana powszechnie obowiązującymi przepisami".
Aferze na SUM przygląda się już prokuratura - zawiadomienie, na podstawie m.in. publikacji "Super Expressu", złożył sam rektor Śląskiego Uniwersytetu Medycznego prof. Przemysław Jałowiecki.
Zdaniem studentów, sprawa z mobbingiem na SUM miała ciągnąć się latami i być ignorowana przez władze uczelni. Sam uniwersytet zapewnia jednak, że sprzeciwia się tego typu incydentom i będzie działał po stronie poszkodowanych.
Zespół powołany na SUM zarekomendował już zawieszenie w pełnieniu obowiązków nauczyciela akademickiego, przeciwko któremu wszczęto postępowanie karne lub dyscyplinarne, a - jak podaje Polsat News - "ze względu na wiarygodność przedstawianych zarzutów celowe jest odsunięcie go od wykonywania obowiązków".
"Zgodnie z przyjętymi ustaleniami ze studentami uczelni, zarządzeniem rektora wprowadzone mają też być zmiany w procesie oceny nauczycieli akademickich dokonywanej w ramach ankietyzacji, polegające na wydłużeniu terminu składania ankiet oraz zniesienia 50-procentowego progu udziału studentów jako wymogu stanowiącego podstawę do uwzględnienia opinii", podaje Polsat.
Do sprawy będziemy jeszcze wracać.