Kamil S. to były żołnierz, weteran z Afganistanu. Kupił małą pumę w Czechach - dokładnie sześć lat temu. Nazwał ją Nubia, a wspólne życie z dzikim kotem opisywał w mediach społecznościowych, chwalił się też pumą w mediach tradycyjnych. Od lat opiekował się zwierzęciem i był z tego znany w województwie śląskim, a zwłaszcza na Jurze, gdzie słynna puma była nie lada atrakcją.
- Nie oddam! To moje dziecko - miał krzyczeć do pracowników poznańskiego zoo, którzy przyszli w piątek (10 lipca) odebrać mu zwierzę. Sąd zdecydował bowiem, że dziki kot nie może dłużej z nim mieszkać.
Ta decyzja dziwi mieszkańców, którzy wskazują, że nagła decyzja - po sześciu latach - o odebraniu zwierzęcia jest kontrowersyjna. Nie zgodził się z nią też sam Kamil S., który zabrał pumę i uciekł z nią do lasu na terenie gminy Ogrodzieniec.
Taka sytuacja pobudziła całą policyjną machinę. Na poszukiwania dzikiego kota i jego właściciela ruszyli policjanci z całego województwa śląskiego, w akcję zaangażowano też helikopter. Policyjna obława trwa!
Jak udało nam się ustalić, zwierzę nigdy wcześniej nie wykazało agresji wobec człowieka. Nie wiadomo jednak, jak może zachować się w stresującej sytuacji. Wciąż jest to bowiem puma, dziki, choć udomowiony kot. Uważajcie!