Akcja protestacyjna w kilku kopalniach w województwie śląskim rozpoczęła się już w poniedziałek, 21 września, ale dopiero we wtorek (22 września) związkowcy potwierdzili informację mówiącą o tym, że z porannej szychty nie wrócili pracownicy. Podjęli strajk pod ziemią! Zaczęło się od kopalni Bielszowice w Rudzie Śląskiej, potem dołączyły kopalnie Wujek w Katowicach, Piast Ziemowit w Bieruniu oraz Halemba w Rudzie Śląskiej. Liczba protestujących z godziny na godzinę się zwiększała, podobnie jak liczba strajkujących zakładów. Łącznie mówi się już o około 230 górnikach, którzy nie wyjechali na powierzchnię. Na piątek, 25 września, zaplanowano również gorącą manifestację, która ma odbyć się w Rudzie Śląskiej, jeśli nie dojdzie do porozumienia związkowców i strony rządowej, której przedstawiciele pojawili się w Śląskiem, by podjąć rozmowy o przyszłości górnictwa.
Przypomnijmy, że górnicy nie zgadzają się na strategię zwaną Polityką Energetyczną Polski do 2040 roku, która zakłada zmniejszenie udziału węgla w miksie energetycznym. To oznacza likwidację kopalń i utratę pracy przez dziesiątki tysięcy osób w perspektywie najbliższych kilkunastu lat. Wedle pierwotnego planu "ratunkowego" dla górnictwa mówiono o likwidacji czterech kopalń: Halemby, Pokoju i Bielszowic w Rudzie Śląskiej, oraz Wujka w Katowicach. Związkowcy chcą rozmawiać z rządem, a najlepiej z samym premierem Mateuszem Morawieckim.
Zamiast niego, pojawili się przedstawiciele rządowi z nadania premiera. To oni prowadzą rozmowy, które - według nieoficjalnych informacji - mogą przedłużyć się przynajmniej do środy, 23 września. Na razie brak jakichkolwiek informacji o nowych ustaleniach, co oznacza, że wciąż brak porozumienia.