Śląskie: Kaplica w ogródku, rodzina wrogiem wiernych. Koszmar! Strach tu mieszkać

i

Autor: Pixabay.com / Zdjęcie ilustracyjne Śląskie: Kaplica w ogródku, rodzina wrogiem wiernych. Koszmar! "Strach tu mieszkać"

Śląskie: Kaplica w ogródku, rodzina wrogiem wiernych. Koszmar! "Strach tu mieszkać"

2020-09-01 11:33

Rodzina Gajewskich ze Złożeńca (pow. zawierciański, woj. śląskie) zgodziła się postawić w ogródku kaplicę. Nie spodziewali się, że ta decyzja zamieni ich życie w piekło. Stali się wrogiem wiernych. - Strach tu mieszkać - przyznają. Muszą uważać, jak żyją, by "nie zakłócać kultu religijnego", w tym mszy i głośnych modlitw odbywających się tuż za rogiem. Szczegóły sprawy są porażające.

Złożeniec to niewielka wieś położona w województwie śląskim, w powiecie zawierciańskim, w gminie Pilica. To właśnie tam rozgrywa się dramat rodziny Gajewskich, który na swoich łamach opisał "Newsweek". Z relacji gazety wynika, że Gajewscy zgodzili się na postawienie w ogrodzie dużej kaplicy, lecz ta decyzja zamieniła ich życie w koszmar. - Ślubów tu nie ma, ale są pogrzeby i zawsze w niedzielę msza (...). Najgorzej jest w czasie pogrzebów. Wtedy nie sposób do domu wjechać, ani stąd wyjechać - tłumaczy w rozmowie z "Newsweekiem" pani Gajewska. Opisuje, że konieczna była wyprowadzka, bo rodzina stała się wrogiem wiernych. Dom stoi pusty, odwiedzają go tylko "na trochę", by zobaczyć, czy wszystko w porządku. "Gdy jest akurat msza, w domu rozmawia się prawie szeptem, strach włączyć radio czy telewizor, żeby zaraz nie było zarzutu, że się zakłóca kult religijny albo że się obraziło religijne uczucia. W ogóle strach wyjść z domu. Naprawdę strach tu mieszkać", opisuje Newsweek. 

- Choć tę kaplicę budował mój ojciec i choć stoi na naszej ziemi, my nie mamy do niej kluczy - mówi Gajewska. Dziennikarka Newsweeku nie mogła wejść do środka, bo drogę zatarasowała jej prawdopodobnie żona kościelnego. Z agresją odnoszono się też do reporterki, gdy robiła zdjęcia i w ogóle chodziła w pobliżu kaplicy. Inni mieszkańcy zaczęli tu przychodzić, bo do najbliższego kościoła są cztery kilometry - w Pilicy. Ludzie klęczą w ogródku Gajewskich i się modlą. 

"Nowy proboszcz (...) mówi wciąż o kaplicy w ogródku Gajewskich. Chciałby, żeby przekazali parafii. Gajewscy zdziwieni: czy nie dość się przyłożyli? Tyle lat udostępniając miejsce do modlitwy? Mają się pozbyć tego, co ich? Nie zgadzają się", pisze Newsweek. Wtedy ksiądz kontaktuje się z rodziną przez adwokatów i rusza sądowa machina. Sąd, ku ich zaskoczeniu, przyznał ich własność parafii, choć to oni posiadają akty notarialne i wszelkie dokumenty. Dopiero apelacja do Sądu Okręgowego w Częstochowie przynosi efekt i Gajewscy odzyskują teren, jednak nie cały: parafii przypada fragment położony na działce sąsiadów, który ci udostępnili. A parafia, według ustaleń reporterów, zbiera pieniądze na kolejne sądowe batalie z Gajewskimi, przy pomocy wiernych, którzy walczą o kaplicę w Złożeńcu. 

Dalsze działania są szokujące. Bez zgody rodziny ktoś zaczął prace remontowe wewnątrz kaplicy, pomalował dach. Później ktoś inny ściął drzewo na ich działce. - Ludzie sobie wchodzą na nasz teren, kiedy chcą i robią, co chcą - opowiadają "Newsweekowi". Aż w końcu ktoś zaatakował panią Gajewską, gdy ta próbowała nagrać mężczyznę, który wtargnął na ich posesję. "Zamachnięcie się poziomicą. Dalej już ciemność. Nieprzytomną karetka wiezie do szpitala. W kartę informacyjną lekarze wpisują: skręcenie kręgosłupa szyjnego, stłuczenie okolicy L-S, stłuczenie stawu łokciowego lewego oraz obu ud", opisuje gazeta.

W sądzie jest słowo przeciwko słowu. W końcu czyn się przedawnia, a postępowanie zostaje umorzone. Tymczasem inna sprawa, poruszona ze strony księdza, znajduje zrozumienie służb: Gajewscy muszą zapłacić karę za zniszczenie muru, którego - ich zdaniem - się nie dopuścili. 6 tysięcy złotych. We wsi aż huczy od wyzwisk i złych słów na rodzinę, bo "nie poszła na rękę proboszczowi".

Walka o spokój ciągnie się latami. Gdy Gajewscy chcieli kaplicę rozebrać, zostali nazwani bandytami. Teraz domagają się odszkodowania od parafii, która od dawna korzystała z ich terenu bez zgody. Czy tak się stanie? Czas pokaże. 

Diagnoza jak wyrok! Maleńka Oliwka walczy o najdroższy lek świata

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki