Lidia Winiarska, sanitariuszka. Ostatnio w pracy doszło do sytuacji, której nie mogła się spodziewać. Pacjentka oskarżyła ją o... kradzież kurtki. Okazało się jednak, że dała ją własnej córce. Sytuacja była jednak nieprzyjemna. Kobieta żądała, żeby Winiarska oddała 1000 złotych. To niestety nie jedyny przykład, gdy zachowanie pacjenta wobec medyka szokuje. - Potrafią rzucać wyzwiska, popychają. Jesteśmy traktowani bez szacunku dla drugiego człowieka mimo że jesteśmy bardzo przyjaźnie nastawione do każdego pacjenta bardzo indywidualnie podchodzimy do nich. Mamy świadomość, że największą grupą wiekową naszych pacjentów to są starsi ludzie którzy wymagają takiego właśnie podejścia holistycznego bym powiedziała. Niemniej jednak spotykamy się z pogardą - opowiada. Winiarska dodaje, że niektórych wyzwisk nie da się publicznie zacytować. - Ty su*o, ty zd**ro - to chyba te "najłagodniejsze" określenia. Lekarze są wyzywani także od konowałów, nierobów, nieuków i, ostatnio na czasie, covidowców.
Zobacz także: Mysłowice. Koszmar podopiecznych Domu Dziecka! Kontrola nie pozostawia złudzeń. Szokujący kierunek śledztwa
Beata Kozieł, technik elektroradiologii z UCK SUM w Katowicach doznała wyjątkowego upokorzenia. Pacjent po prostu ją opluł. - To mi utkwiło głęboko w pamięci. Było to podczas przygotowywania pacjenta do badania. Miał się rozebrać i położyć na leżance na plecach. Pacjent jednak nie rozumiał mojego polecenia. Być może niedosłyszał, nie potrafił zrozumieć, co mówię. Cierpliwie powtarzałam, co ma zrobić. Widocznie poczuł się zirytowany, że ja po raz kolejny do niego mówię. I wtedy zwyczajnie mnie opluł - mówi Beata Kozieł.
- W pierwszej sekundzie doznałam szoku, bo tego się nie spodziewałam. Nie spotkałam się nigdy wcześniej z tą sytuacją, a jednak miała miejsce. Poprosiłam, żeby wykonał moje polecenie . Spytałam, dlaczego jest taki w stosunku do mojej osoby, jeśli ja do niego mówię spokojnie. Wyraźnie zapytałam nawet czy niedosłyszy, czy posiada aparat słuchowy. Obiecałam, że będę mówiła głośniej. Odpowiedział, że za dużo od niego wymagam, bo w innej placówce miał robione EKG i nie musiał się rozbierać. Dodał, że przyszedł tylko na "zaćmę" - opowiada elektrokardiolog. - Zawód który wykonuję, jest moim powołaniem. Codziennie rano powtarzam sobie, że chcę iść do pracy. Trzeba czynić dobro - dodaje Beata Kozieł.
Czytaj również: Tychy. Cierpiał, ból był nie do zniesienia, a biegunka krwista. W szpitalu kazali mu... kupić arcydrogi lek!
Tadeusz Bilnicki, lekarz ortopeda z Chorzowa. Musiał stoczyć z pacjentem walkę rodem z westernów. - Miałem dyżur, pogotowie ratunkowe przywiozło chorego z urazem głowy, był zatruty alkoholem. Wydawało się, że będzie to zwykłe zaopatrzenie tego rodzaju urazu. Niestety, tym razem było inaczej. Choremu nie spodobał się sposób zaopatrzenia, moja osoba, osoba pielęgniarki. Postanowił wypowiedzieć kilka wyzwisk pod moim adresem, następnie rzucił się na mnie, złapał za szyję, próbował wykręcić rękę, wreszcie popchnął moją osobę na drzwi i w ten sposób, tak jak w starym westernie, wpadliśmy na korytarz. Na szczęście nie stało się nic złego. Wezwaliśmy policję. Udało się profesjonalnie zaopatrzyć mężczyznę. Następnie przekazano go policji - opowiada. Bilnicki nie rozumie agresji wymierzonej w medyków. Dużo częściej niż wyzwiska słyszy ponaglanie rodzin pacjentów, by jak najszybciej zaopiekować się wskazaną osobą. Powołują się wówczas nawet na znajomości wśród lekarzy.
Mariola Browska, sanitariuszka. - Zdarzają się pacjenci agresywni i wulgarni. Grożą nam, przepychają nas. To są naprawde wuglarne słowa. Raz przyszedł do nas pacjent, który groził, że nas pobije, jeśli go nie wpuścimy tu z mamą. Mama była w wieku około 60 lat. Nie było potrzeby, by ten pan wchodził na teren szpitala - opowiada o jednej z bulwersujących sytuacji sanitariuszka.
Śląska Izba Lekarska w Katowicach prowadzi akcję pod nazwą #szanujmedyka. Jej celem jest przede wszystkim przypomnienie, że lekarz to też człowiek i należy go szanować tym bardziej, że to w jego rękach jest nasze zdrowie i życie.