Polsat News w ramach programu "Państwo w państwie" wzięło pod lupę sprawę mieszkańca województwa śląskiego, strażaka pracującego dla Ochotniczej Straży Pożarnej. Nastoletni Kamil Dąbrowski był policyjną przynętą w sprawie oszustw metodą na wnuczka. Miał mieć podsłuch w samochodzie, kamerę doczepioną do koszuli, dostał instrukcje od funkcjonariuszy. "Niepowtarzalna szansa pojawiła się przed policjantami z Komendy Wojewódzkiej w Katowicach. Kamil Dąbrowski zgłosił się na do nich informując, że został wmanewrowany w pracę jako kurier u oszustów i chce pomóc ich złapać. Kilka tygodni wcześniej chłopak opublikował w internecie ogłoszenie, że szuka pracy. Odezwał się do niego mężczyzna oferujący posadę przy przewozie paczek. Po kilku kursach Kamil zorientował się w czym bierze udział i od razu zgłosił się na policje", relacjonowali reporterzy "Państwa w państwie". Do prowokacji ostatecznie nie doszło, zepsuli ją policjanci z innej komendy.
Śląskie: Nastoletni strażak OSP był przynętą policji, a został aresztowany i skazany
Pracę policjantów z Katowic przerwali funkcjonariusze z Radomia. W dniu akcji wpadli do mieszkania Kamila, zakuli go w kajdanki i wywieźli do aresztu. "Nie chcieli słuchać o tym, że planowana jest prowokacja i właśnie zatrzymują nie oszusta, ale świadka który chce pomóc złapać bandytów", mówili reporterzy Polsatu. Ostatecznie oszustów, którzy wyłudzili kilkaset tysięcy złotych nie udało się złapać, nie odzyskano też pieniędzy. Przed sądem stanął Kamil. "Śledczy uznali, że wiedział w czym bierze udział i że świadomie pomagał wyciągać pieniądze od starszych i schorowanych ludzi. Nie wzięto pod uwagę faktu, że zgłosił się na policje i chciał pomóc w prowokacji", podawano w programie "Państwo w państwie". Sąd skazał strażaka na pół roku więzienia, miał też oddać ofiarom ponad 200 tysięcy złotych, choć był tylko nieświadomym uczestnikiem oszustw i nie czerpał z nich korzyści majątkowych, poza kwotą 150 zł za kurs dostarczenia paczki.
Śląskie: Strażak był przynętą policji, a został aresztowany i skazany. Sąd o wyroku: "Nie przesadzajmy, to jest 200 tysięcy złotych"
"Sąd uznał, że Kamil D. miał świadomość tego w czym bierze udział, dlatego ma naprawić szkodę którą wyrządził. Nie przesadzajmy, to jest 200 tysięcy złotych, a on jest młody, po wyjściu z zakładu karnego będzie miał możliwość zarobić te pieniądze", tłumaczył Robert Kirejew z Sądu Apelacyjnego w Katowicach w rozmowie z reporterami Polsatu i programu "Państwo w państwie". Wyrok jest prawomocny. Kamil stara się o to, by mógł odbywać karę w domu z dozorem elektronicznym, żeby mógł dalej pracować i dokończyć studia.