Śmierć 60-latka na dworcu autobusowym w Katowicach. Policjanci pilnowali ciała przez kilka godzin

Policjanci z Katowic w środę, 16 listopada kilkanaście minut po godz. 6.00 rano podjęli interwencję w sprawie nieprzytomnego mężczyzny, który "spał" w wózku inwalidzkim na stanowisku nr 3 na dworcu autobusowym. Mundurowi udali się na miejsce, byli tak jako pierwsi. Po jakimś czasie dotarli tam ratownicy. Mimo trwającej pół godziny reanimacji mężczyzny nie udało się uratować. Jego ciało mundurowi zabezpieczali przez kilka godzin. A wszystko przez procedury.

- Ani ratownik, ani pielęgniarka nie mogą wystawić karty zgonu. Upoważniony jest do tego lekarz. Przez kilka godzin kontaktowaliśmy się z kilkunastoma przychodniami na obszarze Katowic, ale nie było lekarza, który mógłby przyjechać na miejsce interwencji. Medyk pojawił się dopiero o godz. 13.20. Wówczas wystawiono kartę zgonu, a ciało zabrał zakład pogrzebowy. Do tego czasu przez kilka godzin mundurowi zabezpieczali ciało denata - mówi podkom. Agnieszka Żyłka z Komendy Miejskiej Policji w Katowicach.

Na istotny aspekt całej sprawy zwraca profil 112Katowice Służby Ratunkowe. - Gdy mężczyzna osunął się na ziemię nikt ze świadków zdarzenia nie zareagował... Przypominamy, że to właśnie rola świadka zdarzenia odgrywa kluczową rolę! W sytuacji zagrożenia zdrowia czy życia najważniejszy jest czas - szybkie rozpoznanie stanu zagrażającego życiu (w tym wypadku NZK) i udzielenie pierwszej pomocy przez świadków, włącznie z użyciem defibrylatora AED, może podnieść szansę na przeżycie aż o 50-70% - czytamy we wpisie na facebookowym profilu.