Katastrofa śmigłowca pod Pszczyną. Pilot naruszył zasady bezpieczeństwa
Pilot śmigłowca, który rozbił się w nocy z 22 na 23 lutego 2021 roku, naruszył zasady bezpieczeństwa w ruchu lądowym - przekazała Gazeta Wyborcza. Mimo to, śledczy z Katowic umorzyli postępowanie w sprawie wypadku.
Śmigłowiec rozbił się zaledwie 300 metrów od prywatnego lądowiska znanego przedsiębiorcy i milionera Karola Kani. 80-letni Kania zginął na miejscu wraz ze swoim 51-letnim pilotem. W katastrofie zostało rannych dwoje pasażerów, którzy o własnych siłach opuścili maszynę.
Śledczy przeprowadzili gruntowne oględziny miejsca zdarzenia i wraku, zabezpieczyli czarną skrzynkę rejestrującą przebieg lotu, przesłuchali także dwoje pasażerów, którzy przeżyli katastrofę.
Państwowa Komisja Wypadków Lotniczych miesiąc po katastrofie śmigłowca Karola Kani pod Pszczyną, opublikowała wstępny raport. Po ponad roku opublikowano raport końcowy. Badanie zdarzenia przeprowadził zespół badawczy, składający się z siedmiu ekspertów, którym kierował Mieczysław Wyszogrodzki.
Okoliczności tego wypadku badała Prokuratura Okręgowa w Katowicach i to właśnie prokuratura zdecydowała o umorzeniu śledztwa. Jak przekazała GW, podstawą do umorzenia była śmierć osoby podejrzanej o spowodowanie katastrofy.
Jak przekazała prokurator Marta Zawada -Dybek, dowody zgromadzone w śledztwie wskazują, iż pilot umyślnie naruszył przepisy bezpieczeństwa w ruchu lądowym. Chodzi o podjęcie decyzji o lądowaniu w bardzo gęstej mgle i braku widoczności na ziemi. W konsekwencji tej decyzji stracił orientację przestrzenną i uderzył śmigłowcem w drzewo i o ziemię.
Decyzja prokuratury bazuje na raporcie Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych. Eksperci ustalili, że pilot miał niewielkie doświadczenie w pilotowaniu Bell 429, a także popełnił błędy w trakcie lądowania.