To nie pierwszy, i zapewne nie ostatni protest, mieszkających w sąsiedztwie wysypiska odpadów. Inicjatorem poniedziałkowego protestu był sosnowiecki radny Wojciech Nitwinko (33 l.). Przez Facebooka skrzyknął mieszkańców, by powiedzieli NIE „precedensowi, który zagraża zarówno im, jak i środowisku”. Radny podkreślił, że zorganizował protest, by obudzić władze Katowic. Jeśli będzie on bezskuteczny, to nie wyklucza blokady zakładu przy Milowickiej. Radny zarzuca władzom samorządowym Katowic, że nie chcą rozmawiać z sosnowieckim magistratem o rozwiązaniu problemu śmierdzącego w promieniu kilku kilometrów. Katowicki magistrat z kolei wyjaśnia, że robi co może, i obiecuje, że do końca roku będzie znany wykonawca inwestycji wartej 20 mln zł, dzięki której smród da się zlokalizować w hermetycznej instalacji.
Sosnowiczanie mają dość smrodu z katowickiego składowiska odpadów
Gdyby nie jedno małe „ale”, to można byłoby pomyśleć, że ten zielony obszar Katowic na pograniczu z Sosnowcem, to zielone płuca obu miast. Sęk w tym, że płuca może oddychają, ale nos wyczuwa straszliwy smród. Tak trąci na kilometry Gminny Punkt Zbiórki Odpadów przy Milowickiej 7 a w Katowicach. W poniedziałek (29 lipca) grupa sosnowiczan domagała się, by ze składowiska w końcu przestało śmierdzieć!