Gość ów zrobił na policjantach. Teraz złodzieje kradną, co im pod rękę wpadnie. A ten mieszkaniec Rydułtów przypominał włamywacza ze starych kryminałów: miał specjalizację w swym złodziejskim fachu. I może jeszcze by w nim się sprawdzał, gdyby nie czujny obywatel. Policja przybyła i nakryła 30-latka, gdy ten przy pomocy wiertarki forsował zamek do drzwi wejściowych zakładu. Delikwent wylądował a policyjnym areszcie, a mundurowi sprawdzili, co ma w mieszkaniu. Dobra miał, cudzego, całkiem sporo. Między innymi, cytujemy, „liczne maszynki do strzyżenia i inne akcesoria fryzjersko-kosmetyczne”. Większość z tzw. fantów to łupy z włamań do zakładów fryzjerskich w Pszowie i Wodzisławiu Śląskim. Z „włamów” tylko do fryzjerów pewnie ciężko jest wyżyć, więc nasz „fryzjer” obrabiał także garaże; ba ukradł (po co?) w Raciborzu… pięć banerów reklamowych. W sumie nakradł tyle, że poszkodowani oszacowali swoje straty na 17 tys. zł. Do 10 lat za to grozi złodziejowi.
A teraz ciekawostka. Gdy „fryzjer” uczestniczył w tzw. eksperymencie procesowym, policjanci z komisariatu w Rydułtowach zauważyli, jak nieopodal dwóch osobników kradnie kopalniane mienie, metalowe elementy. Złomiarzy zatrzymano, nimi też zajmie się prokurator. Eksperyment z udziałem włamywacza, który obrobił trzy salony fryzjerskie, ukończono.