Częstochowa. Pożar w szpitalu. Nie żyje pacjent, drugi jest w szpitalu
Pożar wybuchł około godz. 16.00 na oddziale neurologii Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego w Częstochowie. Dwóch pacjentów, 35-latek i 50-latek, przebywało w dwuosobowym pomieszczeniu. Przyczyną zdarzenia było zaprószenie ognia, najprawdopodobniej przez jednego z mężczyzn. Są to jednak wstępne ustalenia. Pożar strawił całe pomieszczenie. Z budynku ewakuowano 23 osoby. W wyniku zdarzenia młodszy z pacjentów zmarł, a drugi trafił w ciężkim stanie do Centrum Leczenia Oparzeń w Siemianowicach Śląskich.
Czytaj również: Częstochowa. Pożar szpitala wojewódzkiego! Jedna osoba nie żyje, jedna ciężko ranna
Prokuratura Okręgowa w Częstochowie prowadzi śledztwo w tej sprawie. - Składa się ono z dwóch wątków. Pierwszy dotyczy sprowadzenia zdarzenia, które zagraża życiu lub zdrowiu wielu osób albo mieniu w wielkich rozmiarach, w wyniku którego zmarła jedna osoba, a druga doznała ciężkich obrażeń. Druga kwestia to narażenia pacjentów na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu przez personel placówki - informuje Tomasz Ozimek, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Częstochowie.
Zobacz także: Częstochowa. Kobieta zwyzywała kierowcę na pasach. Mamy stanowisko policji
Z naszych nieoficjalnych informacji wynika, że obaj pacjenci w momencie zdarzenia byli przywiązani do łóżek. - Nie mogę w tym momencie udzielić takich informacji - odpowiada na nasze zapytanie o tę kwestię prokurator Ozimek. Dodał, że świadkowie zdarzenia są przesłuchiwani, zaś dokumentacja medyczna została zabezpieczona. W przyszłym tygodniu odbędzie się sekcja zwłok zmarłego 35-latka. Z kolei rzecznik szpitala Dariusz Tworzydło zapytany o tę kwestię odpowiada, iż "placówka nie udziela informacji na temat procesu leczenia pacjentów".
Czytaj także: Częstochowa: Agnieszka zmarła, bo lekarze nie usunęli ciąży? Teraz biegli z Francji wydali ważną opinię!
Poszkodowany 50-latek ma według naszych źródeł poparzone około 80 procent ciała. - Mężczyzna trafił do nas w środę o godz. 19.15. Został przetransportowany śmigłowcem LPR. Przebywa na oddziale anestezjologii i intensywnej terapii. Jego stan jest oceniany jako skrajnie ciężki. Kluczowe będą najbliższe godziny - mówi nam Wojciech Smętek, kierownik ds. administracji i rozwoju Centrum Leczenia Oparzeń w Siemianowicach Śląskich.
Zobacz koniecznie: Nocna bójka w Katowicach. Zatrzymano czterech mężczyzn! Jeden z nich ma zarzut usiłowania zabójstwa
Jak wygląda obecnie sytuacja w szpitalu po pożarze? - 16 pacjentów zostało ewakuowanych i rozlokowanych w innych oddziałach naszej placówki. Ich życiu nie zagraża niebezpieczeństwo. Kolejnych 6 pacjentów zostało wypisanych ze szpitala. (...) Sala, w której wybuchł pożar była dwułóżkowa. Nie znamy przyczyn pożaru, sprawę bada prokuratura. Obecnie oddział jest wyłączony z użytkowania. Robimy wszystko aby pacjenci mogli tam wrócić. Jeśli chodzi o personel, w momencie gdy doszło do pożaru, na oddziale neurologii były dwie pielęgniarki, jeden opiekun medyczny i dwóch lekarzy. Gdy będziemy mogli udzielić dodatkowych informacji, przekażemy je opinii publicznej - informuje wspomniany rzecznik placówki, Dariusz Tworzydło.