Minister aktywów państwowych Jacek Sasin
powierzył tę odpowiedzialną (i niełatwą służbę) posłowi Wesołemu 1 marca. Kim jest człowiek, który ma czuwać nad likwidacją kopalń węgla kamiennego i przemianą energetyki węglowej na opartą na bezemisyjną i „przyjazną środowisku”?. Z pewnością jest odważnym politykiem, skoro podjął się realizacji misji, którą można przyrównać do pracy sapera na polu minowym. Możliwe jest, że nie mógł też odrzucić propozycji objęcia urzędu ze względu na dobra państwa i górnictwa we wszystkich jego sekcjach. Pełnomocnik rządu Marek Wesoły jest absolwentem podyplomowych studiów MBA (Master of Business Administration). W 2013 r. stał się absolwentem kierunku katechetyczno-telogicznego na Uniwersytecie Śląskim. Nie realizował się w wyuczonym zawodzie. Na swojej stronie internetowej podał (pisownia oryginalna): „Od 23 roku życia jestem prywatnym przedsiębiorcą a przez ostatnie 5 lat byłem Prezesem dużej spółki produkcyjnej”.
Wiceminister zasiada(ł) w kilkunastu zespołach parlamentarnych. Od 2019 r. jest wiceprzewodniczącym Parlamentarnego Zespołu ds. Energetyki oraz Transformacji Energetycznej i Górniczej w Polsce. Marek Wesoły chciał zostać prezydentem Rudy Ślaskiej (to jego rodzinne miasto) i wystartował w przedterminowych wyborach (we wrześniu 2022 r.), jako kandydat PiS. Choć poparł go sam prezes Jarosław Kaczyński, to Wesołemu nie udało się wejść do II tury, choć zyskał 8406 głosów.
Za czasów Polski Ludowej górnictwo
(szczególnie węglowe) było tak ważną i strategiczną gałęzią gospodarki, że miało swoje ministerstwo (jako jedyne poza Warszawą – w Katowicach, obecnie w tym gmachu swoją siedzibę ma Polska Grupa Górnicza). Szefem resortu był oczywiście „partyjny”, ale był to nominat z wykształceniem górniczym, a często i z praktyką w branży. Po roku 1989 w II Rzeczypospolitej górnictwo straciło ministerialną niezależność. Odtąd o branżę dbał/miał dbać urzędnik w randze wiceministra. Było ich parudziesięciu, ale tylko w dwóch przypadkach to stanowisko piastowali ludzie z górniczym doświadczeniem i takąż praktyką. Był nim Jerzy Markowski (w rządzie SLD-PSL, nie zamknął ani jednej kopalni) oraz Jan Szlązak (w rządzie koalicyjnym Jerzego Buzka, zamknął sporo kopalń). Trudno jednak odgrzebać w pamięci dziejów, by za branżę w rządzie odpowiadał wykształcony katecheta-teolog. Choć z drugiej strony, kto wie, czy nie trzeba zwracać z prośbami o pomoc dla gónictwa węglowego już tylko do Absolutu...
W górnictwie jako takim różnie jest
i miedziowe oraz otworowe (KGHM i d. PGNiG) mają się bardzo dobrze. Dobrze ma się Jastrzębska Spółka Węglowa (węgiel kokosowy UE uznaje za surowiec strategiczny, a względnie dobrze Lubelski Węgiel „Bogdanka” (od wielu lat wzorcowa kopalnia węglowa). Wyśmienicie ma się reszta górnictwa węgla kamiennego. Jednak tylko według danych za 2022 r. Te wskazywałby, że decyzja o stopniowym wygaszeniu (restrukturyzacji – tak to się oficjalnie określa) śląskich kopalń będzie podlegała korekcie. Pozoronie tak to wygląda. Dlaczego? Kopalnie zanotowały w 2022 r. zyska w wysokości 9 743,7 mln zł, wobec straty 3 268,23 mln zł w roku 2021. To dane z raportu katowickiego oddziału Agencji Rozwoju Przemysłu. Podano w nim, że w ub. roku w Polsce wyfedrowano 52,8 mln t, mniej o 3,9 proc. (ok. 2,2 mln t) niż w 2021 r. I jednocześnie sprzedaż węgla zmniejszyła się o 10,1 proc. (tj. o 5,90 mln t) do 52,4 mln t.
W 2021 r. wydobyto więcej węgla i odnotowano stratę? Jak to możliwe? Możliwe, bo ceny tak poszły w górę na rynkach światowych, że nawet w wysokokosztowym polskim górnictwie węgla kamiennego można było zarobić na wydobyciu, a nie balansować na granicach opłacalności lub sprzedawać wydobycie po cenach nawet nie pokrywających kosztów produkcji. Taka hossa nie będzie trwała wiecznie.
Wesoło też nie będzie
i wiele wskazuje, że planowane na 2049 r. przejście polskiego górnictwa węglowego do historii będzie przyspieszone. Zawarte w tej sprawie porozumienie (we wrześniu 2020 r.) związki zawodowe-rząd nadal nie zostało przyjęte przez Komisję Europejską. I mniej istotne z jakiej przyczyny. Ważne jest, Bruksela pracuje nad wprowadzeniem dyrektywy metanowej i w tym miesiącu pewnie ją przyjmie. A gdy to nastąpi, to od 2027 r. przy wydobyciu 1000 t węgla emisja metanu nie może wynosić więcej niż 5 t (od 2031 r. - już tylko 3 t). Śląskie kopalnie nie będą w stanie spełnić takiej dyrektywy. 80 proc. wydobycia pochodzi z pokładów metanowych przez co wyfedrowanie 1000 t węgla powoduje wyzwolenie z pokładów od 8 do 14 t metanu.
Już od dawna koszty odmetanowania kopalń stanowią zasadniczą pozycję rzutującą na rachunek ekonomiczny wydobycia. Stanie się tak, że trzeba będzie zamknąć kopalnie wcześniej niż planowano. Jeszcze w połowie trzeciej dekady XXI w. w Polsce może istnieć tylko jedna kopalnia: Bogdanka. Ta akurat nie ma problemów z metanem i dlatego „ma się dobrze” finansowo. Wówczas wiceminister ds. górnictwa, czy to po teologii, czy po AGH, będzie najzupełniej niepotrzebny.
– Od nowego ministra oczekujemy przede wszystkim wytężonej i efektywnej pracy. Stoją przed nim dwa kluczowe zadania. Pierwsze to jak najszybsze doprowadzenie do notyfikacji przez Komisję Europejską umowy społecznej ws. transformacji polskiego górnictwa. Drugie zadanie to zablokowanie tych zapisów unijnego rozporządzenia metanowego, których przyjęcie przez Parlament Europejski byłoby w praktyce wyrokiem śmierci dla polskich kopalń. Mamy nadzieję, że Marek Wesoły, który wywodzi się z górniczego miasta, z Rudy Śląskiej będzie rozumiał problemy górnictwa i naszego regionu lepiej niż ministrowie pochodzący spoza Śląska. Powtórzę: od ministra oczekujemy ciężkiej pracy, dialogu i odpowiedzialności. Na oceny przyjdzie czas – ocenił dla SE.PL dyplomatycznie Bogusław Hutek, przewodniczący górniczej „Solidarności”.
O komentarz do sprawy nie prosiliśmy innych związkowców z obawy przed tym, że mogłyby być one mało dyplomatyczne...