Na ten moment nie wiadomo, co było przyczyną zdarzenia. Wedle relacji córki właściciela warsztatu z jednego z aut ulatniał się gaz. Za pierwszym razem ogień poparzył twarz pana Artura, mechanika prowadzącego zakład. Za drugim wybuch był jeszcze większy i ogarnął cały obiekt, w tym trzy pojazdy, które znajdowały się wewnątrz. Budynek został doszczętnie zniszczony, nie nadaje się do użytkowania. Państwo Cios stracili źródło utrzymania.
>>> Czytaj Super Express bez wychodzenia z domu. Kup bezpiecznie Super Express - KLIKNIJ tutaj!
- Pan Artur jest mechanikiem, zaś pani Aneta prowadziła sprawy biurowe. W jednej chwili stracili źródło dochodu - mówi pani Magdalena Grobarczyk, organizatorka zbiórki na rzecz pogorzelców. - Pan Artur ma poparzoną twarz. Mimo tego nie zdecydował się na transport do szpitala. Trudno powiedzieć, dlaczego - dodaje.
Polecany artykuł:
Warsztat był ubezpieczony. Jednak walka o odszkodowanie może być długotrwała. - Z powodu koronawirusa wszystko idzie opieszale. Rzeczoznawcy próbują obecnie ustalić, jaka była przyczyna pożaru - dodaje pani Magdalena. Już przed pożarem sytuacja była trudna. Z powodu epidemii klientów w warsztacie było mniej. Nim sprawa nabierze rozpędu rodzina będzie potrzebowała pieniędzy, aby stanąć na nogi. Pan Artur chce jak najszybciej spłacić pracowników i klientów, których auta spłonęły bądź zostały uszkodzone. Dlatego w internecie trwa zbiórka na rzecz rodziny Cios. Każdy z nas może pomóc. Wystarczy wejść TUTAJ i wpłacić choć drobną kwotę!