22-letni wspinacz spadł z 15 metrów. Trafił do szpitala urazowego w Sosnowcu
Piątkowym popołudniem (2. 02. 2024), około godziny 17. Wspinacz ćwiczył na speed wallu, czyli na ścianie do wspinaczki na czas w centrum wspinaczkowym Skarpa w Bytomiu. Gdy wszedł już na samą górę, nagle odpadł od ściany i spadł z 15 metrów. Mężczyzna został śmigłowcem LPR przetransportowany do centrum urazowego w Sosnowcu.
- Mężczyzna trafił do nas w piątek, późnym popołudniem. Został przetransportowany LPR-em. Od razu trafił na szpitalny oddział ratunkowy. Tam został zbadany i zdecydowano o jego przeniesieniu na ortopedię - przekazał w rozmowie z Super Expressem - Tomasz Świerkot, rzecznik Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego im. św. Barbary nr 5 w Sosnowcu.
Jak dodaje rzecznik: - Mężczyzna ma liczne złamania i stłuczenia. Przeszedł też kilka zabiegów operacyjnych, kolejne przed nim. Lekarze określają jego stan, jako stabilny.
Wspinacza zgubiła "brawura i rutyna", prezes Skarpy nie ma wątpliwości
Dobromir Bujak, prezes zarządu centrum wspinaczkowego Skarpa w Bytomiu, odniósł się do wypadku, który miał miejsce na ściance do wspinaczki na czas.
- Zawodnik na speedwallu przygotowywał się do Mistrzostw Śląska we wspinaczce sportowej. W takiej sytuacji pierwsze podejście powinien zrobić bez liny na pewną wysokość, przymierzając się jedynie do chwytów, wrócić, wpiąć się i dopiero rozpocząć właściwy start. Stało się inaczej- mówi prezes.
Jak dodaje obsługa cały czas nadzoruje wspinaczy, jednak biegi na speed wallu są szybkie i nie ma czasu na reakcję. Oprócz tego każdy, kto przychodzi po raz pierwszy na ściankę wspinaczkową, wypełnia deklarację, m.in. o tym, że jest świadomy ryzyka i robi to na własną odpowiedzialność.
W strefie do wspinania sportowego trenuje wyselekcjonowana grupa zawodników, zajmujących się wspinaniem zawodowo. Wśród nich jest podgrupa, trenująca tzw. czasówki, gdzie o wyniku decyduje szybkość pokonania drogi podczas zawodów wspinaczkowych. Wypadki tutaj to rzadkość.
- Ponad 90 procent wypadków na ścianie zdarza się wytrawnym wspinaczom. I nie mówimy o trudnościach technicznych. Taki człowiek w trakcie swojej kariery setki tysięcy razy przypina się do karabińczyka. I ten jeden raz...nie przypina się, jak zawodnik w piątek. Brawura i rutyna - wyjaśnia prezes Bujak.
Okoliczności wypadku bada bytomska policja.