"Strzelał do mnie policjant" - panu Arturowi postawiono zarzuty
Jestem bardzo rozgoryczony. To policjant strzelał w moim kierunku, to on sprowokował całe zajście, ale ja dostałem zarzuty - mówi rozżalony Artur Żabiński.
27 kwietnia pan Artur z żoną Sylwią oraz mamą wracali z przyjęcia urodzinowego. Ich samochód zatrzymał się pod blokiem przy Harcerskiej. Wtedy Paweł S. uderzył w karoserię wozu.
- Uznał, że mu zajechałam drogę. Walnął mocno - opowiada pani Sylwia.
Wywiązała się awantura między policjantem Pawłem S. a panem Arturem. Ten pierwszy nie pokazał odznaki, nie mówił, że jest policjantem. Wyjął broń i oddał dwa strzały.
- Myślałem, że to broń hukowa. Ruszyłem na niego. Szarpaliśmy się i wtedy potargałem mu koszulkę. On uderzył mnie w nos - relacjonuje Artur Żabiński.
Na miejscu zjawili się funkcjonariusze z Zabrza. W rozmowie z kolegą po fachu Paweł S. przyznał, że strzelał "w kierunku" zabrzanina.
Prokuratura postawiła Żabińskiemu zarzuty naruszenia nietykalności oraz gróźb karalnych. Wobec Pawła S. umorzono postępowanie.
- Prokurator badał, czy zachowanie policjanta wyczerpało znamiona przestępstwa, tylko pod tym kątem. Nie oceniał sprawy pod innym kątem, ani etycznym, ani regulaminowym - przekonuje Wojciech Czapczyński, szef Prokuratury Rejonowej w Zabrzu. - Strzały były oddane w powietrze. Można to zrobić pod różnym kątem, niekoniecznie w górę - dodaje prokurator.
Na decyzję prokuratora zażalenie do sądu złożył obrońca pana Artura.
- Sąd uznał to umorzenie za wątpliwe i nakazał postępowanie prowadzić. Oddawania strzałów w kierunku innych ludzi nie da się obronić. Nie jesteśmy na Dzikim Zachodzie. Przepisy mówią, że strzały powinny być oddane w bezpieczny sposób. Czy oddanie ich w kierunku ludzi na dużym osiedlu to sposób bezpieczny? Nie. Zarzuty wobec mojego klienta są chybione. Groźby karalne? Czy uzbrojony i wyszkolony policjant mógł się poczuć zagrożony przez pana Żabinskiego? Też nie. Natomiast co do naruszenia nietykalności, to nie może być tak, że zarzuty stawia się tylko temu, który się bronił - argumentuje mecenas Paweł Matyja.
Paweł S. został ukarany przez swego szefa w jednostce w Piekarach Śląskich upomnieniem. To najniższa kara dyscyplinarna.
Polecany artykuł: