Była noc 23 marca. Oboje z żoną wybierali się do sklepu. Po papierosy. Pan Krzysztof zabrał broń. Czarno prochowy rewolwer, na który nie jest wymagane pozwolenie. - Coś mnie natchnęło.Poszedłem do szafy, gdzie trzymam sejf i zabrałem remingtona – opowiada pan Krzysztof. Gdy zeszli na podwórko zaczął się dramat. - Podszedł do mnie ten łysy. Uderzył mnie w głowę, a Gabi uderzył pałką w nogę tak, że przez kilkanaście dni nie mogła stanąć. Strzeliłem dwa razy w górę, jeden raz w bok, dwa strzały to były niewypały. On odwrócił się do mnie, wtedy strzeliłem w dół i kiedy on biegł w moją stronę, dostał w nogę. Nawet nie wiedziałem, że on dostał. Myślałem, że się przestraszył. Pobiegł w głąb parkingu – relacjonuje mężczyzna.
Skuteczna obrona wyszła bokiem katowiczaninowi. - Prokuratura zakwalifikowała to jako usiłowanie zabójstwa i wniosła o zastosowanie aresztu na trzy miesiące – narzeka katowiczanin. Niestety dla pana Krzysztofa sąd zdecydował się wniosek rozpatrzyć pozytywnie i ofiara napadu znalazła się za kratami. Dopiero interwencja Zbigniewa Ziobry sprawiła, że prokuratorzy wnieśli o uchylenie aresztu. Pan Krzysztof opuścił więzienne mury 8 maja.