W niedzielę przy grobie Kamilka z Częstochowy pojawił się jego tata Artur oraz najbliżsi. Przynieśli znicze. Gdyby Kamil żył, w poniedziałek 19 lutego obchodziłby swoje 9. urodziny. Chłopiec był ofiarą przemocy od dawna. Ojczym Dawid B. urządził mu piekło na ziemi. 8-latek był przez niego brutalnie maltretowany. 29 marca 2023 roku, gdy dziecko zrzuciło telefon swojego oprawcy ze stołu, Dawid B. wpadł w furię. 27-latek kopał i bił chłopca, polewał go wrzącą wodą i rzucił na rozpalony piec kaflowy w kuchni. Kamil zmarł w szpitalu 8 maja, bo długiej i ciężkiej walce.
O tym, że w domu Kamilka dzieje się źle doskonale wiedzieli pracownicy socjalni, policjanci, a także sądy w Olkuszu i Częstochowie. Mimo to nikt nie zapobiegł tragedii. Śledztwo w sprawie zabójstwa Kamilka wciąż się toczy. Dawid B. odpowie za zabójstwo dziecka ze szczególnym okrucieństwem i znęcanie się nad nim od 2020 roku, a także nad jego młodszym bratem. Matce chłopca prokuratura postawiła zarzut pomocnictwa. Za brak udzielenia pomocy chłopcu odpowiedzą także jego ciotka i wujek.
To pan Artur, tata Kamila, przerwał gehennę chłopca. - Jak go zobaczyłem, to aż mnie z nóg ścięło. Klękałem przy nim, płakałem... mówię, Boże. Dziecko, co oni ci zrobili?! - mówił zrozpaczony ojciec Kamila w rozmowie z TVP3 Katowice. Pogrzeb chłopca odbył się 13 maja. Na prośbę rodziny, uczestnicy uroczystości wzięli ze sobą jeden znicz i jedną białą róże. Grób chłopca utonął w kwiatach. - Mamy jakiś dług zadośćuczynienia, za niewyobrażalne krzywdy, smutki, trudy, jakie w swoim dziecięcym życiu musiał znosić ten mały chłopiec - powiedział w trakcie pogrzebu ksiądz. Jak informuje Fakt.pl, w poniedziałek (19.02) zostanie powołania fundacja nosząca imię Kamilka. Jej celem będzie ochrona maltretowanych dzieci.