Przypomnijmy, że chodzi o sprawę 87-letnie Franciszki, która trafiła do szpitala z udarem 22 marca. Wedle relacji rodziny w nocy z piątku na sobotę 23 marca kobieta miała spaść z łóżka a lekarze nie przyszli jej z pomocą. Kobieta, zdaniem wnuczki, miała posiniaczone ręce i śliwę na oku, na jej koszuli i pod łóżkiem znaleziono ślady krwi. Szpital od początku zaprzeczał, by doszło do zaniedbań.
O tej sprawie pisaliśmy TUTAJ: Bytom: 87-latka spadła ze szpitalnego łóżka i leżała przez wiele godzin na ziemi? Personel szpitala zaprzecza [ZDJĘCIA]
Kontrolerzy NFZ sprawdzali, czy szpital właściwie realizuje umowę na zabezpieczenie świadczenia opieki zdrowotnej w zakresie hospitalizacja-neurologia. To znaczy, czy w oddziale pracuje odpowiednia liczba lekarzy i pielęgniarek, czy mają odpowiednie kwalifikacje oraz czy pacjenci mają dostęp do właściwej opieki neurologicznej. Szczegółowo skontrolowano także dokumentację medyczną oraz postępowanie z 87-letnią bytomianką.
- Kontrola potwierdziła, że w Oddziale Neurologii z Pododdziałem Udarowym pracuje wystarczająca liczba wykwalifikowanego personelu, a dokumentacja prowadzona jest prawidłowo - mówi Jerzy Pieniążek, dyrektor WSS nr 4 w Bytomiu.
- Pracownicy NFZ-tu szczegółowo przeanalizowali również dokumentację medyczną 87-latki: historię choroby - wydruk z systemu wraz z kopiami pozostałych części dokumentacji, książki raportów lekarskich i pielęgniarskich. Wynika z nich jednoznacznie, że chora została przywieziona w stanie padaczkowym, po przebytym udarze. Od razu objęta została specjalistyczną opieką, a z dokumentów wynika, że personel przebywał przy niej kilka razy w ciągu nocy. Według zapisów w karcie gorączkowej, 87-latka miała mierzoną temperaturę o godz. 22.00, 2.00 i 6.00. Pomiędzy godz. 21.00 a 23.00 trzy razy dostawała leki, a ok. 23.00 - płyny - czytamy w oświadczeniu szpitala. - Nie jest zatem prawdą, że pacjentka spadła w nocy z łóżka i przeleżała na podłodze kilka godzin, jak twierdziła rodzina - podkreśla Jerzy Pieniążek. Trzeba też zaznaczyć, że w tej samej sali leżała inna chora, podłączona do kardiomonitora, a z tego powodu pielęgniarka pojawiała się tam co ok. pół godziny - dodają przedstawiciele placówki.
Zarzutów co do rzekomej nieprawidłowej opieki i leczenia pacjentki nie potwierdził też zespół kontrolny Śląskiego Urzędu Marszałkowskiego. Kontrolerzy marszałka pojawili się w WSS nr 4 w Bytomiu natychmiast po medialnych doniesieniach, szczegółowo przeanalizowali dokumentację, dokonali oględzin sali i Oddziału Neurologii oraz przesłuchali personel pełniący dyżur 22 i 23 marca.
- Rodzina 87-latki wysłała do śląskich mediów film z nagraniem, na którym starsza pani odpowiada na sugestie, jakoby spadła w nocy z łóżka i przeleżała kilka godzin na podłodze, w wyniku czego na jej ciele pojawiły się obrzęki i zasinienia. Tymczasem chora została przywieziona do Izby Przyjęć w bardzo złym stanie, z już widocznymi obrażeniami zewnętrznymi, które wyraźnie uwydatniły się po upływie czasu - twierdzą przedstawiciele szpitala.
Przyczyny złego stanu pacjentki, w jakim została ona przywieziona do szpitala, wyjaśnia Prokuratura Rejonowa w Bytomiu, o co poprosiła kancelaria prawna działająca w imieniu WSS nr 4.