Pogrzeb Marcina Mizi. To ofiara katów z Dni Sosnowca
O tym pogrzebie będzie się mówiło w Jastrzębiu-Zdroju jeszcze bardzo długo. W czwartek (20 czerwca 2024 r.) rodzina, przyjaciele, narzeczona, strażnicy, piłkarze i kibice - oni wszyscy pojawili się, aby towarzyszyć Marcinowi Mizi w ostatniej drodze.
- W bestialski sposób zostało przerwane życie tego, kto był zawsze pomocny i uśmiechnięty, był pełny pasji grał dobrze w piłkę nożną, kochał narzeczoną, miał zaplanowany ślub, bo traktował swoje życie serio. Choć dziś świeci słońce, to dla nas dziś zgasło. Marcin był dla innych takim słońcem. Potrafił rozświetlić życie. Dziś mrok zalewa serce i okrywa ziemię. Nie sposób opisać słowami potwornego bólu i pustki, a także ogromnego bólu rodzącego się w sercach - mówił ksiądz, odprawiający mszę żałobną. Przemawiała również narzeczona 28-letniego strażnika. Karolina mówiła, że będzie kochać Marcina do końca świata.
- Mimo tego, że nie ma Ciebie przy mnie, nie ma cię obok, to dla mnie jesteś w każdym promieniu słońca. W każdym łagodnym powiewie wiatru. Jesteś w ciszy, która mnie otacza. A to mówiła mi siostra: Karolinko, w ciszy odnajdziesz Marcina. Ja mówię to wam dzisiaj, w ciszy go odnajdziemy. Byłeś dla mnie jak butla z tlenem, jak ciepły koc na zimne wieczory. Nawet zdążyłam polubić bałagan, który zawsze robiłeś w kuchni. Kiedy na mnie patrzyłeś znikał cały świat. Takich nas zapamiętam na zawsze. Pamiętaj, Marcin – do końca będziesz miłością mojego życia - podkreśliła kobieta.
Marcin to ofiara katów z Dni Sosnowca. 9 czerwca został brutalnie pobity przez nastolatków. Jego narzeczona emocjonalnie opisała koszmar, który przeżyli podczas święta miasta. 28-letni strażnik i piłkarz Spójni Landek zareagował właściwie - zwrócił uwagę uczestnikom bójki. Wtedy agresorzy rzucili się na niego. Młody mężczyzna nie przeżył. Zmarł w szpitalu.
Przejmujące sceny na cmentarzu. Tak kibice pożegnali Marcina Mizię
Grób Marcina Mizi przykryły kwiaty. To, co wydarzyło się na cmentarzu w Jastrzębiu-Zdroju zostanie z żałobnikami na zawsze. Mowa m.in. o geście kibiców klubu, dla którego grał 28-latek. Tego dnia między strażnikami więziennymi i kibicami nie było sporów. Wszyscy chcieli upamiętnić kolegę, przyjaciela i młodego sportowca. Kibice mieli w rękach czerwone race. Pojawiły się również salwy. Nie sposób było powstrzymać emocji.
Jak ustalił nasz reporter - Marcin Mizia był podoficerem służby więziennej. Po śmierci został awansowany na stopień młodszego chorążego. Rodzinie i bliskim 28-latka składamy wyrazy współczucia. Do sprawy będziemy wracać w kolejnych materiałach.