Tata Kamilka z Częstochowy w areszcie. Odpowie za niepłacenie alimentów?
Pan Artur, tata Kamilka z Częstochowy, odbywa karę aresztu za przywłaszczenie 100 zł, ale sąd skazał go już na kolejną, tym razem za niepłacenie alimentów - napisał o tym wcześniej Fakt.pl. Sprawa nie jest jeszcze przesądzona, bo jak wyjaśnia Przemysław Koziński ze Stowarzyszenia "Szczęśliwe dziecko", pełnomocnik mężczyzny, od tej decyzji (rok ograniczenia wolności i 20 godzin prac społecznych miesięcznie) udało się złożyć odwołanie. Według Prokuratury Rejonowej w Częstochowie pan Artur nie przekazywał pieniędzy na tragicznie zmarłego syna w okresie od 3 kwietnia do 8 maja ub.r., ale zdaniem prawnika wcale tak nie było.
Tata Kamilka z Częstochowy trafił do aresztu. Prawnik ujawnia szczegóły
Z moich ustaleń wynika, że Magdalena B. (matka Kamilka - przyp.red.) brała alimenty od pana Artura, a w tym samym czasie zgłaszała do Funduszu Alimentacyjnego, że on ich nie płaci, więc miała pieniądze i stąd, i stąd. O tym, że mój klient przekazywał pieniądze na syna, świadczą zresztą dowody w postaci przekazów pocztowych, a do tego zeznania pracodawcy mojego klienta, który mu towarzyszył, gdy ten przelewał pieniądze w placówce. Ponadto są też SMS-y, jakie kobieta wysyłała do ojca Kamilka i jego partnerki, potwierdzając, że otrzymywała wszystkie kwoty. Szkoda, że nikt tego wcześniej nie zweryfikował - wyjaśnia Koziński.
Pełnomocnik pana Artura przekonuje, że w tej sprawie dostrzega więcej zaniedbań polskiego państwa. Przypomina, że mężczyzna wychowywał się w domu dziecka, a po opuszczeniu placówki, co miało miejsce 30-40 lat temu, powinien był dostać wsparcie i pomoc, ale został pozostawiony sam sobie. To dlatego jego klient zwyczajnie nie wie, jak odnaleźć się w meandrach przepisów prawa, zwłaszcza gdy ma naprzeciw siebie ludzi, którzy dla odmiany wykazują się tutaj biegłością.
Pan Artur nigdy wcześniej nie korzystał z pomocy obrońcy z urzędu czy pełnomocnika, bo nikt nie nauczył go, jak to zrobić. W takich potyczkach prawnych jest skazany na niepowiedzenie i na swój sposób nieporadny, ale to nie jego wina - dodaje Koziński.