Rodzice Kseni żyją w piekle. "Mój tata ma raka, czeka na pomoc w piwnicy"
Ksenia Aivazian (34 l.) od kilku lat mieszka w Katowicach. Jej chory od 2013 roku na raka tata utknął w Ukrainie. Ksenia próbuje ściągnąć go do Polski. Jej rodzice chronią się w piwnicy w swoim domu w Charkowie. Tata Volodymyr i mama Tetiana, żyją w piekle, które zgotował im rosyjski okupant.
- Mieszkają w samym piekle w Charkowie. Dużo tam jest Rosjan, ale też oni poddają się i chcą iść do ukraińskiego wojska - mówi Ksenia. Gdy tylko może, rozmawia z rodzicami, którzy zostali w Ukrainie.
Relacja na żywo z konfliktu: Ukraina. Ogromne straty Rosjan, Ukraina niszczy plany wroga i mówi: "Poddają się!" [Relacja na żywo]
- Z rodziną rozmawiamy na bieżąco. Opowiadali, że brat z mamą stanęli w kolejce po zakupy, stali w niej trzy godziny i kiedy udało im się wejść zrobić zakupy, już mieli za nie zapłacić, a wyłączyli prąd. Nie mieli gotówki i odeszli bez niczego, bo wszystkie pieniądze są na koncie. I bez jedzenia i niczego poszli do domu. Bankomaty są zablokowane - mówi kobieta.
Przeczytaj także: Ukraina. Wołodymyr Zełenski, prezydent Ukrainy jak superbohater z powieści Marvela. Odważnie stoi przy nim żona
Volodymyr potrzebuje chemioterapii. Brat Kseni zaciągnie się do wojska
Ojciec Kseni, Volodymyr, potrzebuje chemioterapii i leków. Choruje na szpiczaka mnogiego plazmocytowego, czyli nowotwór układu krwiotwórczego.
Kobieta drży o zdrowie i życie swoich rodziców. Kiedy dzwoni mama, Ksenia robi wszystko by powstrzymać łzy. "By nie słyszeli, by tego nie słyszeli" - mówi.
Przeczytaj także: Wojna na Ukrainie. 10-letnia Polina zginęła w Kijowie wraz z rodzicami. Jej rodzeństwo walczy o życie w szpitalu
Jej rodzina praktycznie cały czas przebywa w piwnicy, bo tam jest teraz najbezpieczniej. Kiedy tylko mogą, idą do mieszkania. Wciąż mają tam wodę, gaz. Mogą się umyć. Sytuacja jest jednak dramatyczna. Tata Kseni potrzebuje stałej opieki i chemioterapii. Tymczasem część szpitali na Ukrainie jest atakowana przez rosyjskich żołnierzy. Placówki działają doraźnie. Ksenia obawia się, że dla takich pacjentów jak jej tata, nie będzie teraz miejsca.
- Chcę zabrać tatę, bo musi mieć dostęp do chemioterapii. Nie ma dostępu do szpitala. Wczoraj strzelili do szpitala dziecięcego. Mam nadzieję, że będzie można ewakuować ludzi z miasta, że powstanie korytarz życia. Jak będzie tylko możliwość, to go ściągniemy - mówi Ksenia.
Na razie przez fundację onkologiczną "Rakiety" udało się ściągnąć dokumentację medyczną Volodymyra. Fundacja robi wszystko, by zorganizować dla niego konsultacje i dalsze leczenie w Polsce. Prowadzi przy tym ogólną zbiórkę leków oraz funduszy na ich transport na Ukrainę.
Brat Kseni, Dmitrij, jest wdowcem. Ma dwoje dzieci, które Ksenia chce jak najszybciej ściągnąć do Katowic, bo jej brat chce iść do wojska i walczyć o Ukrainę.