Tym największym spośród ptaków drapieżnych żyjących w Polsce opiekują się w Nyskim Pogotowiu Opiekuńczo-Adopcyjnym dla Zwierząt „Łapa”. Przywieźli go tu leśnicy z Prudnika. Ptak był w złej kondycji i coś mu dolegało. Nie miał siły chodzić, loty kończył zaledwie po przebytych kilku metrach. Od ptaka pobrano krew. Poddano ją analizie. Wyszło, że ma zniszczoną wątrobę, wskutek tego tego, że zatruł się jakąś toksyczną substancją, którą zjadł. Mogła być ona np. w gryzoniu, który padł od trutki. W 2016 r. w jednym miejscu znaleziono cztery martwe bieliki i trzy myszołowy. Przyczyną ich śmierci także było również zatrucie.
Teraz o z głubczyckich lasów trafił do woliery zewnętrznej. To ostatni etap adaptacji, przed ponownym wypuszczeniem go na wolność, gdy tylko dojdzie do siebie. Będzie zaobrączkowany i dzięki temu monitorowany. To ważne, bo w Polsce bielik zwyczajny (jest on w naszym godle) jest pod całkowitą ochroną.. Jeszcze na początku XX w. groziło mu całkowite wymarcie. Długość ciała tego ptaka wynosi od 74 do 92 cm, rozpiętość skrzydeł od 193 do 244 cm. Samice są przeciętnie większe od samców. Masa ciała samic mieści się w przedziale 4,1–6,9 kg, samców zaś 3,1–5,4 kg. Liczebność bielika w Polsce szacuje się na ok 1000-1400 par. To największe w Europie skupisko tych ptaków po Norwegii i Rosji.