Ten znak spotkasz na polskich autostradach. Kierowcy zagrożeni 15 punktami i ogromnymi karami
Jak wygląda walka z jazdą pod prąd, po tym jak na polskich autostradach pojawił się nowy znak, który przed tym przestrzega? Sprawdzał to serwis O2.pl, który dotarł do statystyk Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad. Wynika z nich, że 15 punktów karnych i mandaty do wysokości 2 tys. zł nie odstraszyły 37 spośród 2 187 kierowców, którzy przyznali się do tego w specjalnej ankiecie. Za zignorowanie znaku: "Stop. Zły kierunek" grożą ponadto jeszcze wyższe kary finansowe, zwłaszcza jeśli kierowcy jadą pod prąd przez kilkanaście kilometrów. Wtedy sprawa jest kierowana do sądu, a ukarany przez policję prowadzący może zapłacić nawet 30 tys. zł. Nowe znaki na autostradzie pojawiły się na początku w kilkunastu miejscach, m.in. przy autostradzie A4 na węzłach:
- Opole Zachód;
- Rzeszów Północ;
- Przemyśl.
Nowe znaki zostały zamontowane m.in. przy wyjeździe z Miejsc Obsługi podróżnych. To dlatego, że opuszczającym je kierowcom zdarza się pomylić i ruszyć w złym kierunku. Co zrobić, gdy na autostradzie zobaczymy przed sobą znak o powyższej treści?
- Jeżeli mamy jeszcze możliwość wyboru - wjedźmy w prawidłową łącznicę lub skręćmy w kierunku wyjazdu z MOP - radzą drogowcy, których cytuje O2.pl.
W innym przypadku należy zjechać na bezpieczne miejsce, najlepiej pas awaryjny, i wezwać policję lub służbę drogową.
Nowy znak w Polsce. Tak wygląda
Nowy znak ma kształt żółtego prostokąta. Znajduje się na nim czarna ręka ze znakiem zakazu wjazdu oraz napisy "STOP" i "Zły kierunek". - Wzorem tablic stosowanych przez zarządców dróg w Austrii, Niemczech, Chorwacji, Słowacji czy też Danii, na trzy różne sposoby wskazujemy kierowcy o jego błędzie. Pierwszy to napis STOP, drugi to czarna ręka z piktogramem znaku zakaz wjazdu, a trzeci to napis Zły kierunek - informuje GDDKiA.