Zaczęło się od tego, że dyżurny piekarskiej policji przyjął zgłoszenie o napadzie na spożywczak przy ul. Śląskiej. Jakiś zamaskowany typ miał wparować do sklepu, obić ekspedientkę i ulotnić się z fajkami o wartości 5 tys. zł. Na pierwszy rzut oka: zwykły bandycki napad, połączony z rozbojem, naruszeniem nietykalności i łupem nie wartym takiego ryzyka. Policjanci nie w ciemię bici i coś im się nie zgadzało w zeznaniach pobitej ekspedientki. Od rzemyczka do koniczka i prawda, niczym oliwa, wpłynęła na wierzch. Zamaskowany facet szybko został zdemaskowany. Okazało się, że to on 30-letni konkubent, lub jak kto woli – kochanek, pani sprzedawczyni (25 l.) był Egonem Olsenem, twórcą genialnego planu napadu, który nie był napadem. Policja go przymknęła, a sąd skierował na trzy miesiące do aresztu śledczego.
Nie trafiła tam jego luba, też z Bytomia, która „zawiadamiając policjantów, wprowadziła ich w błąd co do przebiegu wydarzeń, wymyślając m.in., że została uderzona przez napastnika”. I za to odpowie. Tak samo, jak jej mąż, który stanie przed sądem „za tworzenie fałszywych dowodów, dzięki czemu miał dać alibi 30-latkowi”. I jak tu nie wierzyć ekspertom przestrzegającym przed zgubnymi skutkami palenia tytoniu?