Przypomnijmy, że w poniedziałek wiceprezes zarządu Ruchu Chorzów Marcin Waszczuk czekał w siedzibie klubu na pomoc finansową -potrzebne było 600 tysięcy złotych, aby Ruch mógł wystartować w III lidze. W przeciwnym razie we wtorek piłkarze mogli zerwać kontrakty z winy klubu. Ruch zalegał im pensję za kilka ostatnich miesięcy, ale powód zerwania byłby w tym przypadku inny - chodzi o naruszenie punktów umowy, wedle których piłkarze mają zagwarantowaną bazę treningową i ubezpieczenie. Obecnie te warunki nie są spełnione. Odejść mają zamiar także pracownicy klubu, którzy protestują od 17 lipca.
We wtorek przelewy nie dotarły. Tylko zawodnicy, którzy mieli na to ochotę, brali udział w treningu. Zaległych pieniędzy nie otrzymali także pracownicy. Jak podaje Dziennik Zachodni w środę w samo południe będą mogli złożyć wypowiedzenia.
Ruch Chorzów złożył 30 lipca w Urzędzie Miasta pismo o zmianę harmonogramu w ramach umowy na promocję przez sport. Spółka przedstawiła również sprawozdanie dotyczące wykonanych działań promocyjnych. W Urzędzie Miasta natychmiast rozpoczęła się procedura szacowania wartości wymienionych świadczeń, a spółka została wezwana także do uzupełnienia dokumentacji. Umowa na promocję przez sport została podpisana na początku lipca, a jej wartość to 4 miliony złotych. Chodziło jednak o przygotowanie 200 akcji promocyjnych i tyle samo spotów do końca roku. Zgodnie z umową nie przewidziano jednak proporcjonalnych wypłat za cześć wykonanego zadania. Jak podaje Dziennik Zachodni "Niebieskim" udało się także załatwić sprawę przełożenia meczów 1. i 2. kolejki III ligi. Ale to wszystko wydaje się być przedłużeniem agonii. Jak informuje rzecznik chorzowskiego klubu sytuacja jest już nie do odratowania.
I dodaje, że już żadne środki nie są w stanie pomóc w uratowaniu "Niebieskich".