Patrycja (39 l.) i Tomasz (43 l.) z Rybnika (woj. śląskie) wybrali się na wakacje pod Kielce. Pewnego dnia pan Tomasz zaproponował żonie wycieczkę rowerową. – Pojechaliśmy drogą wśród szczerych pól i małych wiosek. Trochę pobłądziliśmy, przejechaliśmy przez las. Zatrzymałam się przed ciągnącymi się torami kolejowymi – relacjonuje pani Patrycja.
Czytaj również: 6-letni Krzyś wołał z okna, że jest głodny. Tak wyglądało mieszkanie w środku. Zachowanie matki skandaliczne
Rozglądała się wokół i w pewnym momencie ujrzała w rowie uniesiony łebek pieska. Zawołała partnera. W rowie, a dokładnie w położonej w nim rurze, leżały dwa biedne szczeniaki! Pan Tomasz musiał się wczołgać do tej rury, by wyciągnąć psy. Musiało minąć kilkanaście minut, zanim zwierzęta były już bezpieczne. U weterynarza okazało się, że są wygłodzone, zapchlone i zarobaczone. Dostały pierwszą pomoc, zostały nakarmione. Kiedy małżonkowie wrócili do Rybnika, otrzymali pomoc w opiece nad zwierzętami od Pet Patrolu. – Chcieliśmy podziękować fundacji. Skierowali nas do weterynarza, z którym współpracują – mówi para z Rybnika.
Zobacz również: Hit wyborczy z Rudy Śląskiej! Kandydat na prezydenta obiecał "wybiegi dla psów każdej rasy". Internauci pękają ze śmiechu
– Dziś, jak na nie popatrzyłam, to pomyślałam sobie, że dla nas już zawsze ta historia będzie wyjątkowa. Bo to my je znaleźliśmy i musimy za nie brać odpowiedzialność – mówi kobieta. - Tosia i Leosia są nierozłączne, śpią razem, jedzą razem, bawią się razem – dodaje Patrycja. Suczki są pełne energii. Niestety ich braciszek nie miał takiego szczęścia jak one. Kiedy został znaleziony, niestety już nie żył.