Nadal nie wiadomo, jakie były przyczyny tragedii, do której doszło w sobotę w Bytomiu. Oficjalnie mówi się, że powodem katastrofy mogło być rozszczelnienie instalacji gazowej. Zginęła kobieta i jej dwie córki. Prowadzone obecnie śledztwo ma wykazać, co dokładnie stało się w mieszkaniu przy Katowickiej. Jedną z najbardziej branych pod uwagę hipotez jest ta, jakoby Barbara D. mogła popełnić samobójstwo.
Polecany artykuł:
We wtorek zakończyła się sekcja zwłok ofiar tej tragedii. Jej wyniki są jednak tajemnicą. W rozmowie z portalem Gazeta.pl, prokurator Monika Łata z katowickiej prokuratury powiedziała, że "Sekcja zwłok już się zakończyła. Nie udzielamy żadnych informacji na temat wstępnych ustaleń sekcji ze względu na dobro śledztwa".
Przypomnijmy. Do wybuchu doszło w sobotę kilka minut po godzinie 13 przy ul. Katowickiej w Bytomiu. Zgłoszenie do strażaków wpłynęło o godzinie 13:17. Eksplodował najprawdopodobniej ulatniający się gaz. Po wybuchu doszło do pożaru, w wyniku którego spaleniu uległo mieszkanie na parterze kamienicy.
Eksplozja była tak silna, że z budynku znajdującego się naprzeciwko wyleciały okna. Zginęły trzy osoby - 39-letnia kobieta oraz jej dwójka dzieci, 7 i 5-letnia dziewczynka. Cztery osoby trafiły do szpitala, stan jednej z nich jest ciężki.
Okoliczności tego tragicznego wypadku wyjaśni prokuratura. Według nieoficjalnych informacji 39-letnia kobieta chciała popełnić samobójstwo. Wszystko przez problemy finansowe.
- To niemożliwe, żeby Basia targnęła się na życie córek i swoje. Ona je kochała najbardziej na świecie. Nigdy nie miała takich skłonności – przekonują w rozmowie z Super Expressem pogrążeni w żałobie najbliżsi ofiar tragicznego wybuchu gazu w Bytomiu.
Mieszkańcy mieli czuć od kilku dni zapach gazu w okolicy. Ten wedle informacji portalu bytomski.pl miał się wydobywać z celowo rozszczelnionej kuchenki gazowej. Prezydent Wołosz nie wyklucza jednak innych hipotez m.in. tragicznego wypadku bądź... zabójstwa. Możliwe, że ktoś ingerował w instalację gazową i nie była to 39-latka. Nie wiadomo, gdzie znajduje się obecnie ojciec dziewczynek, które zginęły w kamienicy.