Do tego tragicznego zdarzenia doszło 5 maja 2018 roku tuż przed godziną 11.00. Potężnie tąpnięcie o sile 4 stopni w skali Richtera było odczuwalne nie tylko w Jastrzębiu-Zdroju, ale także Wodzisławiu Śląskim i Żorach. W kopalni "Zofiówka" na dole pracowało wówczas 250 górników, z czego 11 w rejonie bezpośredniego zagrożenia. Czterem udało się uciec, ale siedmiu w wyniku tąpnięcia zostało na dole. Rozpoczęła się dramatyczna akcja ratunkowa. Z początku w niej udział kilkudziesięciu ratowników.
Jeszcze 5 maja po południu udało się dotrzeć do dwóch uwięzionych górników. Byli w dobrym stanie, trafili do szpitala. Z pozostałymi nie było kontaktu. Nadzieja pojawiła się wieczorem. Natrafiono wówczas na pierwszego z pięciu pozostałych górników. Nie dawał on jednak oznak życia. Trwała dramatyczna walka z czasem. Niestety, jak się później okazało, przegrana. 6 maja rano poinformowano o śmierci 38-letniego górnika.
Tego samego dnia odnaleziono ciało drugiego. Akcję przerwano ze względu na panujące w kopalni warunki. Doszło do wstrząsu wtórnego. Przekroczone były normy stężenia metanu. - Walka o życie górników będzie trwała do samego końca - powiedział wówczas będący w kopalni prezydent Andrzej Duda. Działania wznowiono, ale w wyrobisku pojawiła się woda.
Ostatecznie akcja trwała aż 12 dni. Między 12 a 16 maja ratownicy znaleźli ciała pozostałych trzech ofiar tąpnięcia. W wyniku zdarzenia zginęło pięciu górników, najmłodszy miał 28, a najstarszy 38 lat. To była najtrudniejsza akcja w historii Jastrzębskiej Spółki Węglowej i jednocześnie jedna z największych tragedii w historii śląskiego górnictwa po 1989 roku.
Polecany artykuł: