Tragiczna śmierć narciarza w Szczyrku. Umarł na parkingu, nic nie dało się zrobić
Do tej niespodziewanej śmierci 52-letniego narciarza doszło na parkingu w Szczyrku w niedzielę, 3 grudnia.
- Ratownicy GOPR Beskidy zostali zadysponowani na Przełęcz Salmopolską, gdzie na parkingu doszło do nagłego zatrzymania krążenia u 52-letniego mężczyzny. Niestety, pomimo wysiłku służb, jego życia nie udało się uratować - poinformowali na swojej stronie w mediach społecznościowych ratownicy GOPR Beskidy.
Jak przekazali także strażacy z OSP Szczyrk w rozmowie z portalem "Beskidzka24" wezwanie na ulicę Grabową do narciarza otrzymali około godz. 9:30.
– Ze zgłoszenia wynikało, że u jednego z przyjezdnych narciarzy doszło do nagłego zatrzymania krążenia. Po dotarciu na miejsce zdarzenia, ratownicy GOPR oraz OSP Szczyrk niezwłocznie przystąpili do resuscytacji krążeniowo-oddechowej. Niestety, po godzinnej walce o życie osoby poszkodowanej, ratownikom nie udało się przywrócić funkcji życiowych 52-letniemu mężczyźnie. Lekarz zespołu ratownictwa medycznego stwierdził zgon – mówią druhowie ze Szczyrku.