Tychy. Śmierć 83-latki w stacji dializ. Na interwencję koło szpitala wysłano LPR!
Do zdarzenia doszło we wtorek 2 marca około południa. W stacji dializ w Tychach na ul. Wyszyńskiego przebywała 83-letnia kobieta. Nagle zasłabła. Była zakażona koronawirusem. Na miejsce skierowano śmigłowiec Lotniczego Pogotowia Ratunkowego, który wylądował na ulicy Edukacji, w okolicy skrzyżowania z ulicą Wyszyńskiego. Lądowisko zabezpieczali strażacy. Reanimacja trwała aż godzinę. Niestety, 83-latka zmarła. - Pomimo wspólnych wysiłków medyków, nie udało się przywrócić funkcji życiowych. Po ponad godzinnej walce o życie lekarz stwierdził zgon. Rodzinie zmarłej kobiety składamy najszczersze kondolencje – podał na Facebooku serwis Tychy 112.
Sprawa wydaje się zaskakująca, bowiem w okolicy znajduje się przecież szpital covidowy. Dlaczego zatem trzeba było czekać na przylot śmigłowca? - Sami byliśmy zaskoczeni lądowaniem śmigłowca pod naszymi drzwiami. Nie mieliśmy z tym nic wspólnego. Nikt do nas nie dzwonił, nie prosił nas o pomoc – mówi w rozmowie z TVN 24 Jarosław Madowicz, dyrektor do spraw medycznych szpitala Megrez. Warto zauważyć, że szpital nie miał miejsc na oddziale intensywnej opieki medycznej.
Jak informuje rzeczniczka wojewody Alina Kucharzewska pracownicy stacji dializ zadzwonili na numer 112 i przystąpili do resuscytacji. - U kobiety podejrzewano zawał serca i że będzie wymagała inwazyjnej operacji. Szpital w Tychach ma oddział kardiologii zachowawczej, zabiegi ratujące życie najbliżej wykonuje się na oddziale w Katowicach Ochojcu, który też jest covidowy. Dlatego dyspozytor 112, po konsultacji z zespołem ratunkowym zdecydował o wysłaniu śmigłowca medycznego – powiedziała w rozmowie z TVN 24.