Gonił 9-letniego chłopca i groził mu śmiercią. Prokuratura bada sprawę
26-letni Adam został zatrzymany w Świętochłowicach po tym, jak gonił 9-letniego chłopca i krzyczał, że go zabije. Decyzją sądu został tymczasowo aresztowany. Jednak to nie jest jego pierwszy konflikt z prawem.
- Mężczyzna jest dobrze znany policjantom - mówi krótko mł.asp. Michał Tomanek, rzecznik prasowy Komendy Miejskiej Policji w Świętochłowicach. Nie chce jednak doprecyzować o jakie przewinienia chodzi. Więcej na ten temat mówi jednak prokuratura, która prowadzi postępowanie w sprawie Adama Ż.
- Mężczyzna został tymczasowo aresztowany, będzie poddany badaniu psychiatrycznemu, jeżeli biegli uznają, że mężczyzna wymaga dalszego leczenia, wówczas będziemy rozważać, jakie kroki podjąć dalej - przekazała w rozmowie z "Super Expressem" prok. Katarzyna Kozioł-Olechnowicz z Prokuratury Rejonowej w Chorzowie. Jak przyznała wprost prokurator, to dokładnie ten sam mężczyzna, który w 2022 roku ukradł tramwaj z zajezdni w Katowicach - Zawodziu.
Spędził trzy miesiące w areszcie na oddziale psychiatrycznym
O Adamie Ż. Śląsk usłyszał po raz pierwszy w 2022 roku, kiedy w nocy z 29 na 30 października wszedł na teren zajezdni tramwajowej w Katowicach-Zawodziu, ukradł tramwaj nadał mu numer 33 i wyruszył nim w trasę. Wówczas 25-letni Adam po drodze zabierał pasażerów, zatrzymywał się na przystankach. Z Katowic dojechał do Chorzowa, do centrum przesiadkowego. Wcześniej zauważył go inny motorniczy, który zgłosił dyspozytorowi, że na linii znajduje się tramwaj, którego nie powinno tam być. Wówczas zapadła decyzja, by mężczyznę zatrzymać w najbardziej bezpiecznym miejscu czyli w centrum przesiadkowym. Tam odłączono prąd, by samozwańczy "motorniczy", nie mógł ruszyć dalej.
Policjantom tłumaczył, że ukradł wart 7 milionów złotych tramwaj, bo zawsze marzył o tym, żeby być motorniczym. Powiedział też, że motorniczym był jego ojciec. To jednak nie była prawda. Mężczyzna usłyszał dwa zarzuty. Pierwszy dotyczył "sprowadzenia bezpośredniego niebezpieczeństwa katastrofy w ruchu lądowym" (art. 174 par. 1 Kodeksu karnego), drugi - jak definiuje Kodeks karny - "zaboru pojazdu znacznej wartości w celu krótkotrwałego użycia (art. 289 par. 2)". I choć groziło mu 8 lat więzienia, to chorzowska prokuratura podjęła decyzję o skierowaniu 25-latka na oddział psychiatryczny, gdzie odbywał tymczasowy areszt.
Od dziecka był z nim problemy, ale nie chciał się leczyć
Adam Ż od dziecka stwarzał problemy wychowawcze, o tym, że ukradł tramwaj jego mama i siostra dowiedziały się z Facebooka. Gdy był jeszcze dzieckiem, zdiagnozowano u niego ADHD, zdecydowano również o indywidualnym nauczaniu w domu.
- Był pojętnym chłopakiem, miał pojęcie o mechanice. W życiu bym nie pomyślała, że przez to świństwo, jemu się w głowie tak poprzewraca- mówiła w reportażu Uwagi TVN matka mężczyzny.
Jednak ukończył gimnazjum, a z nauki w zawodówce zrezygnował w pierwszej klasie. Przebywał też przez jakiś czas w ośrodku wychowawczym. Był karany za liczne kradzieże i rozboje, których dokonywał "na głodzie".
26-latek jest uzależniony od dopalaczy. Pani Anna, matka mężczyzny, za radą psychologów wymeldowała syna z mieszkania. Jak przyznaje kobieta, interwencje policji były na porządku dziennym. Po mężczyznę przyjeżdżała policja, za każdym razem trafiła na oddział psychiatryczny w Piaśnikach.
- Raz wzięli go na odtrucie, albo sam wyszedł ze szpitala albo wypuścili go, a wieczorem znowu powtarzała się ta sama sytuacja - wspomina pani Anna w reportażu Uwagi. Jak twierdzi kobieta, kilka razy próbowała zmusić syna, by poddał się leczeniu. Dzielnicowy pisał pisma, by sąd skierował go na przymusowe leczenie. Niestety, nie udało się. Mężczyzna nie chce się leczyć.
Gdy ukradł tramwaj był trzeźwy, jednak policjanci zwrócili uwagę na jego nietypowe zachowanie. - "Z pozoru był spokojny, nie stawiał oporu. Jego zachowanie wzbudzało jednak podejrzenia. Mężczyzna został przewieziony na oddział psychiatryczny, gdzie odbyło się posiedzenie aresztowe. Mężczyzna został umieszczony na oddziale psychiatrycznym w areszcie śledczym w Krakowie" – mówił w rozmowie z Uwagą TVN Cezary Golik, ówczesny szef Prokuratury Rejonowej w Chorzowie.
Gdy w Świętochłowicach gonił małego chłopca, był pijany. Miał ponad promil alkoholu w organizmie. Prokuratura postawiła mu zarzut kierowania gróźb karalnych. Decyzją sądu został tymczasowo aresztowany na okres trzech miesięcy. 26-latek działał w warunkach recydywy, dlatego sąd może mu wyznaczyć surowszą karę niż 2 lata pozbawienia wolności, jaka grozi za ten czyn.