19-latek, mieszkaniec powiatu tarnogórskiego, uciekał przed policja, nie zatrzymał się do kontroli. Pościg trwał kilka minut, zatrzymany będzie tłumaczył się znacznie dłużej. Pokrętnie wyjaśniał, skąd w jego aucie kasetka, a w niej 150 tys. zł. Policjanci nie dali wiary bajce, że „część gotówki odłożył dzięki systematycznemu oszczędzaniu, a reszta pieniędzy pochodzi z zaciągniętego kredytu”. Zaczęli szukać właściciela tej kasy. To było utrudnione, bo w rejonie nikt nie zgłaszał takiej kradzieży. W końcu, jak to powiadają policjanci, w wyniku pracy operacyjnej trafiono do właściciela pieniędzy.
Właściciele warsztatu… nie wiedział, że został okradziony. Policjanci ustalili, że złodziejem był 17-latek, praktykujący w warsztacie. Swego mistrza okradał systematycznie od stycznia. Działał w porozumieniu z familiantem, tym 19-letnim kierowcą bez prawa jazdy. W sumie łupem padło 170 tys. zł. Do okradzionego wróciło 150 tys. zł. A gdzie reszta? Te 20 tys. zamieniło się w wysłużone już nieco BMW, o którym bardzo marzył starszy z dwuosobowej szajki. Młodzieńcy przyznali się do winy, w każdym calu. Sąd zdecydował, że wystarczy na razie oddać ich pod policyjny dozór. Mogą jednak trafić do więzienia, nawet na 5 lat, jeśli sąd tak zdecyduje.