Pierwszą rundę rozmów prowadzono bez obecności mediów. PGG ich praktycznie nie komentuje. Wiadomo tylko, że zarząd obwieścił związkowcom, że spełnienie ich postulatów, na czele z 12-proc. podwyżką od 2020 r., kosztowałoby firmę 500 mln zł. A takich pieniędzy w kasie koncernu nie ma. Tyle bowiem mniej więcej wynosił jej ubiegłoroczny zysk. Bardziej skorzy do komentowania inauguracyjnej tury negocjacji płacowych byli związkowcy. – Z jednej strony nie spodziewaliśmy się, że już na pierwszym spotkaniu zapadną jakieś wiążące rozstrzygnięcia, ale z drugiej strony wychodzi na to, że zarząd w kwestii wzrostu płac na razie ma niewiele do zaproponowania, tłumacząc się koniecznością przeprowadzenia szeregu analiz i projekcji skutków ekonomicznych naszych żądań płacowych. W piątek 30 sierpnia odbędzie się posiedzenie liderów central związkowych z PGG, na którym będziemy podejmować decyzje co do dalszych wspólnych działań – poinformował Artur Braszkiewicz, wiceprzewodniczący Solidarności z PGG.
Należy spodziewać się, że reprezentanci 13 związków wystosują apel do ministra energii Krzysztofa Tchórzewskiego o pomoc w przyspieszeniu negocjacji. Przypomnijmy, że parę miesięcy wstecz górnicze związki zawodowe domagały się... odwołania ministra energii. Jeśli minister nie pomoże, nie ma co liczyć w najbliższych dniach na drugą turę rozmów.