Tak wielkiej afery na Śląskim Uniwersytecie Medycznym jeszcze nie było. Studenci ujawnili skandaliczne praktyki, które ich zdaniem mają miejsce od lat na uczelni i są stosowane przez niektórych wykładowców. Jak czytamy w licznych wpisach, ŚUM miał zamiatać sprawę pod dywan, nie reagując na sygnały płynące od poszkodowanych. Mowa między innymi o mobbingu i molestowaniu seksualnym! Czy tak rzeczywiście było? ŚUM wydał w mediach społecznościowych oświadczenie w tej sprawie.
Śląski Uniwersytet Medyczny. "Traktowanie studentów jak śmieci"
Sprawę nagłośnił fanpage na Facebooku ŚUMemes, który został założony w 2017 roku przez studentów i miał służyć początkowo jako platforma do udostępniania śmiesznych zdjęć i historii związanych z kierunkiem, w jakim kształcą się studenci. Skrzynka pocztowa na ich FB zaczęła być jednak od dłuższego czasu zalewana wiadomościami od studentów, z imienia i nazwiska, którzy uskarżali się na skandaliczne praktyki na uczelni.
- Wiele decyzji na poziomie kadrowym, dawanie wolnej ręki różnym pracownikom uczelni, zero ich nadzoru i traktowanie studentów jak śmieci doprowadziło do skrajnych patologii w tylu obszarach życia uczelni, że fajne miejsce do studiowania z klimatem zmieniło się w środowisko, które wielu z nas określiło „piekłem”, a nawet „stalinowskim zamordyzmem”. No chyba nie o to chodziło, prawda? - pytają na swojej stronie.
Wśród oskarżeń są między innymi (pisownia oryginalna):
- traktowanie studentów jak śmieci. Ciągle. Przez wszystkie lata. Ludzie, to nie rok 1965, tylko 2020. Trochę się pozmieniało. Nauczyciel akademicki jest od wskazywania drogi nauki oraz egzekwowania wiedzy - nie od uwalania.
- wybiórczość stosowania regulaminów - działa on tylko, żeby przechylić szalę w sporze na korzyść pracownika Uczelni, nie na studenta.
- totalna kaszana na klinikach. To co obśmiewamy od lat, nadal nie jest ruszone. Hehe, jasne, uwalimy dziesiąt studentów na nic nie wnoszących przedmiotach na pierwszych latach, olejmy kliniki, przecież LEK pisze się z fizjo, biochy, anatomii, histo i immunów, hehe. No a później jest szorowanie dna w rankingach.
- wolna amerykanka i przesadny, przeskalowany wręcz nacisk położony na katedrach nauk podstawowych (1 i 2 rok); prowadzący czy to z biochemii (pozdrawiamy panie B. oraz K.), czy z fizjologii (gdy podczas sprawdzania seminariów pisemnych - co zresztą jest oksymoronem - ktoś miał kilka prac uwalonych, to dokładano mu kolejną) typowali sobie studentów do uwalenia, po czym dopełniali dzieła zniszczenia. Wszak, jak mówią niektórzy z Władz Dziekańskich „nic się nie stanie od powtórzenia sobie, to jest dla nas szansa - sama powtarzałam i czyściłam szkło na katedrze chyba biologii czy tam biochemii.” No jasne, totalny luz - wszak to tylko rok z życia, przyjaźnie i kilka tysięcy w pi***, żeby zaspokoić czyjąś chorą żądzę uwalania.
- regularny mobbing stosowany przez kierowników katedr wobec swoich pracowników. Mamy swoje informacje, mamy świadków,
- nie podoba Ci się coś? Śmiało, powiedz o tym. Tylko przygotuj się, że odbije się to na Tobie w postaci uwalenia kolokwium, albo innej delikatnej represji.
Takie praktyki miały być stosowane między innymi na kierunkach: lekarski, stomatologia, ratownictwo, farmacja, dietetyka, położnictwo.
- Nie bójmy się. Jeśli jednak nie chcecie pisać sami - wyślijcie nam wiadomość DM’em rozpoczynając ją od nazwy kierunku w kwadratowym i roku studiów, np [STOMA 2 ROK]. Wstawimy anonimowo - apelują twórcy strony.
Molestowanie seksualne na ŚUM? "Jechał ręką między uda", "całował po szyi"
Wśród wielu anonimowych historii studentów (i nie tylko anonimowych) przytaczana jest sprawa związana z molestowaniem seksualnym na wyjeździe integracyjnym z uczelni w państwie członkowskim Unii Europejskiej. Rok 2016. - Molestowanie na obozie ratownictwa medycznego. Nie będę używać nazwisk. Ale łatwo będzie się domyślić. (...) Kilku z prowadzących obóz każdego wieczoru podsiadali się do nas, zdarzały się niestosowne rzeczy jak uwagi typu "robisz na mnie wrażenie", mówiąc to patrzyli się w biust, albo głaskanie po udach, kiedy się odsuwałam prowadzący dosuwał się do mnie, było obejmowanie, puszczanie oczka, dziwne niestosowne tematu".
Najgorsze miało dopiero nadejść. - Pewnego wieczoru dwóch z prowadzących przyszło do mojego i koleżanki pokoju, zagadywało nas, a ponieważ było późno chcieliśmy się ich grzecznie pozbyć, żeby nie mieć nieprzyjemności, gdybyśmy zareagowały zbyt ostro. Kiedy wyszli, przygotowaliśmy się do snu i mieliśmy zamknąć drzwi, kiedy znowu przyszli, jeden z nich dostawiał się do mojej koleżanki, drugi do mnie, skorzystał z chwili nieuwagi i chwycił mnie mocno za rękę, ciągnął do swojego pokoju. Zamknął za sobą drzwi na klucz, kiedy powiedziałam stanowczo, że chcę wyjść, powiedział, że tylko się napijemy herbaty - czytamy. Napastnik miał też "wodzić ręką" po udach studentki i nie chciał jej wypuścić. - Bardzo się bałam - pisze.
Historii jest więcej: "Najpierw złapał mnie za kolano, ale na tym się nie skończyło. Zaczął jechać wyżej, między uda"; "Objął mnie od tyłu, zaczął całować po szyi, stałam jak wryta"; "Poprosił, żeby przyszła do niego wieczorem i spytał, czy chce mieć piątkę w indeksie (...) Doszło do zbliżenia" - to zaledwie kilka z nich, opowiadające o doświadczeniach studentek z prowadzącymi zajęcia.
Próbowaliśmy się skontaktować z przedstawicielami ŚUM i poprosić ich o komentarz w tej sprawie, ale bezskutecznie. Czekamy na oficjalne stanowisko. - Dzisiaj je opublikujemy - powiedziała nam Bożena Langner, rzecznik prasowy ŚUM.
Tymczasem z konta Śląskiego Uniwersytetu Medycznego opublikowano krótkie oświadczenie pod jednym z wpisów na tego fanpage.
- Z przykrością przyjęliśmy informację, że studia prowadzone w SUM nie spełniają Państwa oczekiwań. Życzylibyśmy sobie, aby wszyscy studenci czuli się dobrze w murach naszej uczelni. Wydaje się, że zawodzi coś najprostszego, tj. komunikacja międzyludzka. Żałujemy, że władzom uczelni nie przekazujecie informacji o ważnych dla was sprawach lub trudnościach związanych ze studiowaniem. (...) Uniwersytet jest miejscem swobodnego wyrażania poglądów, ale z zachowaniem obowiązujących zasad współżycia społecznego z poszanowaniem wzajemnego szacunku, zarówno w przestrzeni wirtualnej, jak i kontaktach bezpośrednich. SUM w Katowicach nie toleruje niewłaściwych zachowań w stosunku do studentów, jak i publikowania nietaktownych, agresywnych i niestosownych komentarzy - czytamy.
Pod postami na tej grupie pojawiło się mnóstwo komentarzy: ludzie dzielą się swoimi przykrymi historiami i wspierają poszkodowanych studentów, ale są też ci, którzy powątpiewają w prawdziwość zdarzeń. Rozmawialiśmy z twórcami grupy: twierdzą, że są to historie realne i mają na to dowody oraz świadków.
Do sprawy będziemy jeszcze wracać.