Był lubiany. Opiekował się ministrantami, organizował warsztaty dla dzieci i wycieczki. Zabierał ministrantów na wakacje, często w pojedynkę. Nikt jednak nie przypuszczał, że franciszkanin z Bytomia jest także pedofilem. Kamil, niepełnosprawny ministrant, który ma trudności z mówieniem, w rozmowie z "Uwagą" emocjonalnie wspomina koszmar, jaki przeżywał przed laty. - To działo się w podziemiach kościoła. Schodzi się schodami i tam jest taka salka - opowiada o miejscu, gdzie miało dojść do molestowania. - Najgorzej było, kiedy chciałem mu uciec. Używał przemocy, trzymał mnie za ręce. Po tym wylądowałem w szpitalu w związku z problemami żołądkowymi - dodaje. Chłopak miał 13 lat, gdy został skrzywdzony po raz pierwszy. Chciał trzykrotnie odebrać sobie życie. Jest pod opieką psychologa. Jego mama dowiedziała się o dramacie, gdy trafił do szpitala z zapaleniem jelita grubego.
Pedofilia w kościele: Wkładał "palec do pupy" i mówił, że uzdrawia. Wstrząsające relacje ofiar księży [GALERIA]
Kolejna ofiara franciszkanina opowiada "Uwadze" ze szczegółami o tym, co działo się na wyjazdach. - Masturbował mnie. Ja udawałem, że spałem. Zazwyczaj to było na wyjazdach, nic nie mówiłem, bo co ja bym zrobił, jak on wpadłby w furię? Bałem się wtedy, że coś mi zrobi, dziś już się nie boję - mówi pokrzywdzony. Sprawą duchownego zajmuje się prokuratura. - Jest podejrzany o to, że w dłuższym okresie czasu doprowadził małoletniego do obcowania płciowego i poddaniu się innym czynnościom seksualnym poprzez stosowanie przemocy, nadużycie zaufania i gróźb. Ponadto przedstawione zostały mu zarzuty dotyczące dwóch innych małoletnich, gdzie zarzuca mu się doprowadzenie ich do poddania się innym czynnościom seksualnym - mówi Marek Furdzik z bytomskiej prokuratury.
Czy możliwe, że o dramacie ministrantów nie wiedział proboszcz parafii św. Wojciecha? W rozmowie z reporterką "Uwagi" nie chciał komentować sprawy. Odwoływał się do zamieszczonego na stronie komunikatu. Choć sprawa została nagłośniona, proboszcz nie został odwołany. - To nie powinno mieć miejsca. W świetle tego, co udało się ustalić, nie wiem jak to skomentować - przyznaje o. Dydak K. Rycyk OFM, prowincjalny delegat ds. ochrony dzieci i młodzieży. Śledztwo w tej sprawie trwa. Wiadomo, że zakonnik nie przyznaje się do winy.