Pamiętasz swój pierwszy Bieg po Nowe Życie?
Była to Wisła, ładnych parę lat temu…
Czy organizatorzy długo musieli Cię namawiać do udziału w tej inicjatywie?
Absolutnie nie! Od razu się zgodziłam. Mój tata chorował na białaczkę, jest po przeszczepie szpiku kostnego, więc ten temat u nas w domu od wielu lat był ważny i często go poruszaliśmy. Gdy dowiedziałam się o tej inicjatywie, naturalne było dla mnie to, że wezmę w niej udział. Poza tym to cudowny i przyjemny czas. Arek Pilarz, organizator Biegu, jest fantastycznym człowiekiem, który gromadzi wokół siebie niesamowite, pozytywne osoby. To jedyny czas w roku, gdy spotykamy różnych ludzi, z wielu branż – ze świata showbiznesu i nie tylko. Zawsze jest niesamowicie dobra energia i dzięki temu chce się tam wracać co roku.
Podobno w Wiśle ta atmosfera jest nieco inna niż podczas warszawskich edycji Biegu.
Jest zdecydowanie większa integracja, bo i więcej czasu spędzamy wspólnie. Większość osób się zna, spotykamy się w dość podobnym gronie, które oczywiście z roku na rok jest coraz większe.
W tym roku przypada ważna rocznica. Twój tata jest 10 lat po przeszczepieniu szpiku kostnego. W 2019 roku w Wiśle maszerowaliście wspólnie. Czy w tym roku to powtórzycie?
Mam nadzieję, że tak. Jeszcze cały czas toczą się rozmowy, ponieważ moje sprawy zawodowe utrudniają mi możliwość wyjazdu na Bieg. Ale liczę, że wszystko uda się po mojej myśli. Zawsze wszyscy stajemy na rzęsach, żeby wziąć udział w Biegu. Oby udało się i tym razem.
W Wiśle w 2019 roku byłaś nie tylko z tatą, ale i z malutkim Aleksiem. Czy na naszych oczach właśnie rodzi się nowa tradycja u Kalickich?
Zdecydowanie! Tata uwielbia Bieg. Niestety w tym roku synka nie będę mogła zabrać ze sobą, czego żałuję, bo zawsze są dzieci i z pewnością miałby się z kim pobawić.
Gdybyś miała przekonać osoby nieprzekonane do oddawania cząstki siebie innym – co byś im powiedziała?
Jeśli chodzi o dzielenie się szpikiem to mam wrażenie, że wciąż ludziom się wydaje, że muszą bardzo dużo oddać. A tak naprawdę to prawie nic. Samo zapisanie się do bazy to jest oddanie dosłownie kropelki śliny, co ani nie boli, ani nie kosztuje dużo. Zaś sam proces oddawania szpiku też nie jest bardzo wysiłkowy i bolesny. To, że ludzie wciąż się boją, wynika wyłącznie z niewiedzy. Dlatego staram się wiele o tym mówić. Przyznam, że dopóki mój tata nie zachorował to też nie miałam o tym pojęcia i był strach. „Przeszczep”, „dawca” to wciąż są u nas słowa tabu, wywołujące gęsią skórkę. Natomiast jeśli chodzi o oddawanie narządów to moim zdaniem, jeśli są nam już niepotrzebne, a mogą komuś uratować życie to dlaczego nie?
Nosisz przy sobie świadectwo woli o przekazaniu narządów po śmierci?
Tak. Pamiętam, gdy podczas rodzinnego obiadu poruszyłam ten temat, właśnie przed moim pierwszym Biegiem. Zobaczyłam w oczach najbliższych strach i słowa: „Ola, daj spokój, po co o tym rozmawiać”, „nie planuje się takich rzeczy”. Dziś cała rodzina mówi o tym świadomie. Przecież można komuś uratować życie…
I to jest piękna puenta naszej rozmowy. Dziękuję.
Również dziękuję i - mam nadzieję – do zobaczenia w Wiśle!
Przypomnijmy, że już 12 czerwca w Wiśle odbędzie się osiemnasta edycja Biegu Po Nowe Życie. Więcej informacji znajdziecie >>tutaj<<.
Materiał partnerski