Niby dużo, ale znamy większych rekordzistów. Taryfy ulgowej nie będzie tylko dlatego, że inni jeżdżą bardziej spici. Po północy, już w niedzielę (6 października), jechał sobie ów 38-letni kierowca na podwójnym gazie swoim ładniutkim Citroenem i alkohol zaburzył jego postrzeganie, skutkiem czego był mocny i głośny kontakt z radiowozem. Nie trzeba dodawać, że było to wielkim zaskoczeniem dla siedzących w nim policjantów. A jeszcze większe miało nadejść. Mundurowi czym prędzej, na szczęście cali i zdrowi, wysiedli z auta, bo myśleli, że temu, który w nich wjechał, coś się stało. Nic się nie stało, bo jakby tak było, to chłop wołał by o pomoc. A on zobaczywszy mundurowych, uświadomił sobie w czyje auto wjechał. I dlatego szybko odjechał. A policjanci za nim! Zaczął się pościg. W realu takie pogonie mało w czym przypominają te z filmów. Pościg był krótki, bo na przeszkodzie uciekinierowi stanęła latarnia. Skutecznie wyhamowała Citroena. Znikający punkt, to to nie był. Będą kłopoty i to ni chybił, skoro „mistrz” kierownicy, jak było wspomniane, wydmuchał bez mała 2 promile.
Za jazdę po pijaku: do 2 lat resocjalizacji za kratkami. Za to, że policja kazała się zatrzymać, a uwierzyło się w swoje umiejętności i uciekało się przed mundurowymi, ile fabryka pod maską dała, jeszcze więcej: do 5 lat. Prawo jazdy też odbiorą: minimum na 3 lata, a w skrajnych przypadkach nawet na 15 lat. To pierwszy pakiet kar za to, że się jeździ po pijaku i ucieka się policji. Dołożyć do tego trzeba jeszcze jeden pakiet kar, natury czysto finansowej. Jak się było pierwszy raz złapanym na prowadzeniu pojazdu w stanie dalekim od trzeźwości, to sąd obligatoryjnie wymierzy grzywnę: 5 tys. zł. Recydywiści zapłacą nie mniej niż 10 tysięcy. O dochodzeniu roszczeń na drodze powództwa cywilnego już nie wspominamy. I warto było pić, gdy się wiedziało, że będzie się prowadzić auto?