Potwierdzono już u ponad 3450 zakażeń na Śląsku. To najwięcej w całym kraju. Do niedawna główne ogniska zachorowań były w Domach Pomocy Społecznej, teraz są w kopalniach. Trwa masowe pobieranie próbek od pracowników pięciu zakładów.
- Do niedzieli ma być wykonanych kilka tysięcy takich badań – zapowiadał minister zdrowia Łukasz Szumowski. Chodzą plotki, że tak jak we Włoszech zamknięty został region Lombardii, tak może stać się też ze Śląskiem.
Adam Henkelman (44 l.), górnik z kopalni Staszic, zaraził się koronawirusem w pracy. Jak mówi, chorobę przeszedł w miarę lekko. - Miałem gorączkę, trochę mnie głowa bolała, do tego brak apetytu i ból mięśni – opisuje. - Od zakażenia do pierwszych objawów minęło 7 dni, same niedogodności trwały może 5 dni, w sumie na kwarantannie w domu spędziłem 25 dni – wylicza.
Chorobę pokonał, ale do pracy nie może wrócić, bo kopalnia nie działa. - Jeśli ktoś ma problemy z odpornością, to powinien uważać, ale żeby zamykać wszystkich w domu, to jest błąd. Bo ludzie silni, jak ja i większość moich kolegów, przechodzą wirusa jak zwykłą grypę – mówi pan Adam.
Co będzie dalej?
- Sytuacja w górnictwie jest taka, że teraz zwiedza się kopalnie. Mój ojciec jak przyszedł na kopalnię Katowice, to do emerytury pracował na jednym oddziale. Ja pracuje od 14 lat, zaczynałem na KWK Katowice, KWK Mysłowice, później Wesoła, Wujek i Staszic. Zobaczymy – kończy filozoficznie górnik.
Polecany artykuł: