Wstrząs na w kopalni Bielszowice
Jak informuje PAP, górnik poszukiwany był od sobotniego poranka, kiedy w kopalni doszło do silnego wstrząsu i zawału chodnika na długości ok. 50-60 metrów. Po około 15 godzinach akcji ratowniczej, w nocy z soboty na niedzielę, odnaleziony został inny uwięziony w zawale górnik - 31-latek, który obecnie w dobrym stanie jest w szpitalu w Sosnowcu. Do końca tygodnia ma opuścić lecznicę.
Zobacz: Wstrząs w kopalni Bielszowice. Akcja ratunkowa zakończona, 42-letni górnik nie żyje [ZAPIS RELACJI]
W poniedziałek rano ratownikom spieszącym na pomoc drugiemu poszkodowanemu pozostało do przeszukania ok. 6 metrów rumowiska. Przed południem zlokalizowano poszukiwanego górnika, bez oznak życia. Był w miejscu, które wytypowano wcześniej m.in. na podstawie sygnału z nadajnika umieszczonego w jego górniczej lampce. Kolejną dobę zajęło ratownikom wydostanie mężczyzny z zawału i takie udrożnienie wyrobiska, by dało się go przenieść i przetransportować na powierzchnię. Akcję utrudniały i spowalniały pogięte metalowe konstrukcje, które trzeba było ręcznie wycinać, jednocześnie wykonując przekop pod zniszczonym przenośnikiem.
- Dziś około godziny 12 ratownicy dotarli do poszkodowanego górnika i rozpoczęli transport ze strefy zagrożenia. O godz. 12.15 przebywający na dole lekarz stwierdził zgon pracownika. O godzinie 14 górnik został przetransportowany na powierzchnię - poinformował we wtorek PAP rzecznik Polskiej Grupy Górniczej Tomasz Głogowski.
Okoliczności wypadku wyjaśniają kopalniane służby oraz Okręgowy Urząd Górniczy w Gliwicach.
- W związku z tym tragicznym zdarzeniem składamy wyrazy współczucia najbliższym zmarłego górnika i łączymy się z nimi w bólu Dziękujemy ratownikom górniczym, którzy byli zaangażowani w akcję, która trwał praktycznie 3 doby i była prowadzona w warunkach ekstremalnych - powiedział na konferencji prasowej Rajmund Horst, wiceprezes zarządu ds. Polskiej Grupy Górniczej.