Bielszowice

i

Autor: HANNA BARDO/PAP Bielszowice

Wstrząs w kopalni Bielszowice. Brak kontaktu z jednym z górników!

Do wstrząsu w kopalni Bielszowice w Rudzie Śląskiej doszło w sobotni poranek, 4 grudnia, w Barbórkę. Od tamtej pory poszukiwanych było dwóch górników. Jednego odnaleziono po prawie 15 godzinach akcji. Co z drugim?

Do wstrząsu w tzw. ruchu Bielszowice - części należącej do Polskiej Grupy Górniczej kopalni Ruda w Rudzie Śląskiej - doszło w sobotę (4 grudnia) przed godz. 9:00, w rejonie jednej ze ścian, 780 metrów pod ziemią. Wskutek wstrząsu o magnitudzie ok. 2,5 doszło do obwału skał w wyrobisku na odcinku 50-60 m. Zostało tam uwięzionych dwóch pracowników. Akcja ratownicza rozpoczęła się ok. 9:30. Po północy ratownicy dotarli do pierwszego z poszkodowanych, z którym kilka godzin wcześniej nawiązali kontakt. To 31-latek. Po przetransportowaniu na powierzchnię został zabrany do szpitala św. Barbary w Sosnowcu. - Podczas transportu był przytomny, rozmawiał z ratownikami, skarżył się na ból nogi i pleców - relacjonował w niedzielę nad ranem rzecznik PGG Tomasz Głogowski.

Tomasz Świerkot, rzecznik Szpitala św. Barbary w Sosnowcu potwierdza, że trafił do nich wczoraj ok. 30-letni górnik z wypadku w kopalni Bielszowice. - Nie ma wewnętrznych obrażeń, nie ma też złamań, ma ranę szarpaną nogi - mówi Świerkot.

Czytaj też: Wstrząs w kopalni Bielszowice. Odnaleziono poszukiwanego górnika. Co z drugim? [RELACJA]

Nadal poszukiwany jest drugi z pracowników - ślusarzy. 42-latek znajduje się prawdopodobnie w odległości 10 m od miejsca, w którym znaleziono pierwszego górnika. Tak wynika z sygnału nadajnika w jego lampie. - Akcja jest utrudniona, ratownicy posuwają się po kilkanaście centymetrów na godzinę. Z górnikiem nie ma niestety kontaktu wzrokowego i głosowego. Rodziny są w kontakcie z kopalnią - przekazał Głogowski.

Próbujący dotrzeć do poszukiwanego ratownicy ręcznie przerzucają rumowisko. Używają jedynie pił do przecinania metalowych elementów zniszczonej przez opadające skały obudowy i przenośnika.

W chwili wstrząsu, w bezpośrednio zagrożonym rejonie, było trzech górników pracujących przy remoncie rurociągu. Jeden z nich, sztygar, zdołał wycofać się bez obrażeń. Urwał się kontakt z dwoma ślusarzami w wieku 31 i 42 lat. Do akcji skierowano ok. 30 ratowników.

Przed godz. 17 w sobotę przedstawiciele sztabu akcji poinformowali, że ratownicy zlokalizowali w zwałowisku lampy zaginionych górników – odebrali sygnał z umieszczonych w nich nadajników. Według szacunków, były one wtedy 10-20 m od zastępów ratowniczych. Ratownicy, którzy wcześniej starali się dotrzeć do poszkodowanych z dwóch stron zwałowiska, po namierzeniu lamp zostali przesunięci do prac na jednym kierunku, z którego było bliżej do poszukiwanych.

Po godz. 19, po blisko 10 godzinach akcji, rzecznik PGG przekazał informację, że ratownicy nawiązali kontakt z jednym z uwięzionych w zwałowisku górników. Rozmawiał on z ratownikami, narzekał na dolegliwości bólowe i opowiadał, że jest w pozycji siedzącej. Widział lampy ratowników. Za pomocą wysięgnika podano mu wodę i koc. Po kilku kolejnych godzinach, po północy, mężczyzna został wyciągnięty ze zwałowiska i przewieziony do szpitala.

Wypadek w kopani Bielszowice

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki

Nasi Partnerzy polecają