Od sobotniego poranka (4.12.2021 r.) z zapartym tchem śledzimy akcję ratunkową po wstrząsie w kopalni Bielszowice. - Ratownicy mają sygnał z dwóch lamp, kopią i starają się dotrzeć do zaginionych. Nie ma rzecz jasna kontaktu wzrokowego i głosowego. Szacuje się, że akcja może potrwać kilka-kilkanaście godzin - przekazała nam po godzinie 17:00 korespondentka "Super Expressu", która pracowała na miejscu. Od niespełna 10 godzin trwają poszukiwania dwóch górników zaginionych po porannym wstrząsie, do którego doszło 780 metrów pod ziemią. Wskutek wstrząsu doszło do obwału skał w wyrobisku na odcinku 50-60 m - przypuszczalnie gdzieś tam są zaginieni. Według szacunków, lampy są 10-20 m od zastępów ratowniczych. Ratownicy starali się początkowo dotrzeć do uwięzionych z dwóch stron zwałowiska, teraz zastępy ratownicze są przerzucane na tę stronę, z której prawdopodobnie będzie bliżej do poszukiwanych.
W rozmowie z PAP wiceminister Piotr Pyzik potwierdził, że po odebraniu sygnału z lamp doszło do przegrupowana sił. Pod ziemią działa sześć pięcioosobowych zespołów ratowniczych, które starają się jak najszybciej dotrzeć do górników. Dalszy ciąg materiału pod galerią ze zdjęciami.
Czytaj też: Akcja ratunkowa po wstrząsie w kopalni Bielszowice. Wicepremier Jacek Sasin reaguje
- Myślę, że w miarę zbliżania się do tych górników jest szansa - rzecz jasna na to liczymy - że któryś z nich odezwie się lub w inny sposób da znak. Wszystko wskazuje na to, że jest tam też możliwość np. uderzenia w rurę Możliwe są różne scenariusze, na ten moment mamy nadzieję, że to się wszystko dobrze zakończy, ale niestety - to jest sygnał z lampek, a nie od tych ludzi - wskazał Pyzik, który jednocześnie zaznaczył, że akcja jest trudna.
- Specyfika tego miejsca z jednej strony daje jakąś nadzieję, że może ci ludzie się uratowali, ale z drugiej strony, takie tąpnięcie to jest sekunda, to mało czasu, by człowiek się zorientował w sytuacji i wybrał właściwą (...) drogę ucieczki - wskazał wiceminister, cytowany przez PAP.