Mieszkańcy województwa śląskiego są głęboko poruszeni brutalnym pobicie w Sosnowcu w trakcie Fun Festivalu. 9 czerwca 16-latkowie brutalnie pobili 28-letniego mieszkańca Jastrzębia-Zdroju. Mężczyzna został zaatakowany w tłumie ludzi, jak mówią świadkowie, stanął w obronie słabszego. Niestety, Marcinowi i jego narzeczonej nikt z tłumu nie pomógł.
Skatowany jastrzębianin zmarł w szpitalu.
O tym, jak wyglądało całe zajście opowiedziała wstrząśnięta partnerka mężczyzny w rozmowie z "Uwagą" TVN. W swojej poruszającej relacji, kobieta opowiedziała, że próbowała pomóc Marcinowi, jednak została bardzo mocno odepchnięta, upadła uderzając głową o gzyms. 28-latek zauważył, że jego partnerka leży na ziemi, zeskoczył z murku i wtedy nastolatkowie go otoczyli. Mężczyzna dostał w twarz i upadł.
- "Widziałam, jak upada. Widziałam jego śmierć, na czworaka szłam, bo nie czułam się na siłach, żeby wstać. Widziałam falę krwi" - opisuje partnerka Marcina w rozmowie z "Uwagą" TVN.
Kobieta dodaje, że gdy jej ukochany upadł, napastnicy nie przestali go bić. Kopali go po głowie i brzuchu. "Do samego końca go dobijali, nikt nam nie pomógł" - wspomina zrozpaczona kobieta.
Marcin zmarł 11 czerwca w sosnowieckim szpitalu. Prokuratura zleciła sekcję zwłok mężczyzny. Trzej nastolatkowie, którzy brutalnie pobili mężczyznę, decyzją sądu trafili do schroniska dla nieletnich, gdzie spędzą najbliższe trzy miesiące. O ich dalszym losie zdecyduje sąd rodzinny.