Wszystko wydarzyło się prawdopodobnie w nocy z soboty na niedzielę. Pan Arek (33 l.) był na miodorbraniu. Dzień później miał się znów zjawić na miejscu. Wtedy przeżył szok. - Kiedy przyjechaliśmy na miejsce zastaliśmy zniszczoną pasiekę. Poprzewracane ule, pogniecione pszczoły rozlany miód po ziemi i polu - wspomina. Mężczyzna miał 120 uli, tyle samo pszczelich rodzin. Do miejscowości Łubie zwoził pszczoły od pięciu lat. W tym roku ule postawił na początku maja.
Zobacz także: Policjant z Siemianowic jedzie na rowerze do Lizbony! Wszystko dla chorej Zosi
- To mógł zrobić tylko człowiek. Wszystkie ule były poprzewracane, a jeden z nich miał powyrzucane ramki. Żadne zwierzę tak nie zrobi, niedźwiedź w jednym ulu zrobi bałagan inny może przewrócić i pszczoły zaczną go żądlić i zacznie uciekać, a to ewidentnie musiał zrobić człowiek - mówi pan Arkadiusz. Czy to jakiś konkurent pszczelarza? Zdaniem 33-latka to możliwe, gdyś pszczoły atakują, gdy ktoś niszczy ich dom. Osoba, która dokonała dewastacji, musiała dobrze o tym wiedzieć i miała na sobie odpowiednie odzienie. Sprawą zajmuje się policja.
Czytaj również: Pożar w Tychach! Czteroletnie dziecko poparzone! Jego mama ranna
W każdym z uli żyło po 30 tysięcy pszczół. Pan Arkadiusz szacuje, że stracił ich od 1,5 miliona do 2 milionów. - Pogniecione pszczoły leżą przed ulami. Teraz zabieramy resztę w inne miejsce tak, jak mieliśmy to zrobić w tym tygodniu. Rzepak przestał kwitnąć. Na pola faceliowe przewozimy ule, ale z tych pszczół już w tym roku nie będzie pożytku. Trzeba je tylko odratować - mówi.
Straty szacowane są na 90 tys. złotych. - Jeśli osoba, która to zrobiła ma jaja, to niech przyjdzie z opuszczoną głową i niech się przyzna. Jeśli ktokolwiek ma informacje, niech dzwoni nawet anonimowo - apeluje pszczelarz. - 20 maja był Dzień Pszczoły. Mówi się o ochronie pszczół i o tym, żeby sadzić rośliny miododajne, a z drugiej strony znajdują się tacy wandale, którzy wszystko niszczą... - rzuca na koniec z żalem pszczelarz z 12-letnim doświadczeniem.