Tragedia w Szczyrku rozegrała się 4 grudnia 2019 roku. Tego dnia po godz. 18.00 w jednym z domów doszło do wybuchu. Trzykondygnacyjny budynek runął, a służby rozpoczęły poszukiwania osób pod gruzami. Niestety, kolejne godziny przynosiły dramatyczne informacje. Odnajdowano kolejne ciała. W sumie zginęło osiem osób, w tym czworo dzieci. Pod gruzami znajdowali się przedstawiciele znanej, narciarskiej rodziny Kaimów. Rozpoczęto badania nad przyczyną zdarzenia. Okazało się, że istniał ścisły związek między wybuchem gazu a pracami budowlanymi prowadzonymi pod ulicą, przy której stał zniszczony dom. Rozszczelniony został przebiegający pod drogą gazociąg.
Znaleziono winnych tragedii. Zarzuty usłyszeli Roman D., szef firmy budowlanej, która zleciła wykonanie przewiertu, Marcin S., operator wiertnicy, a także jego pomocnik Józef D. Dotyczą one sprowadzenia pożaru i zawalenia się budynku, w wyniku czego śmierć ponieśli ludzie. Zdaniem śledczych narazili też zdrowie i życie 19 osób z okolicznych domów. Grozi im do 12 lat więzienia. Nie przyznają się do winy. Troje innych oskarżonych odpowiada za nieprawidłowości przy rozbudowie sieci gazowej, a szczególnie tworzeniu przyłącza do powstającego obiektu. Ta instalacja została później przewiercona. Zdaniem śledczych, nieumyślnie doprowadzili do katastrofy. Odpowiadają też za podżeganie do składania fałszywych zeznań jednego ze świadków.
W czwartek odbyła się druga rozprawa w procesie. Przed sądem stanęli operatorzy wiertnicy - Marcin S. i jego pomocnik Józef D. To oni przewiercali się pod drogą i rozszczelnili gazociąg. Obaj jednak nie przyznają się do winy. Jednocześnie odmówili składania wyjaśnień. Sąd odczytał zeznania, które złożyli w śledztwie prowadzonym przez bielską prokuraturę okręgową. Wynika z nich, że nie mieli pojęcia, iż w miejscu drążenia znajduje się gazociąg. Nie znali dokładnie planów, bo też nie należało to do ich kompetencji. Odwiert wykonali zgodnie z zaleceniem Romana D., również oskarżonego w tej sprawie, który był zleceniodawcą prac. Wszystko miało być bezpieczne, gdyż D. wyznaczył głębokość kopania na ok. 130-140 cm, kilkadziesiąt centymetrów pod "starym" gazociągiem. Tak głęboko nie powinno być innych rur. Marcin S. wskazywał, że chciał wykonać wykop sprawdzający położenie gazociągu, ale nie zgodził się na to Roman D. z uwagi na niechęć okolicznych mieszkańców do przekopywania drogi. D. opierając się na dokumentacji był przekonany, że przewiert na głębokości ponad 1 m będzie bezpieczny. W rzeczywistości było inaczej: nowy gazociąg, który na planach uwidoczniony był jako znajdujący się w fazie projektowania, istniał już i był wypełniony paliwem. Był zarazem znacznie głębiej położony i przesunięty w bok.
Obu oskarżonym grozi nawet 12 lat więzienia. Proces toczy się przed Sądek Okręgowym w Bielsku-Białej. Kolejna rozprawa odbędzie się 1 października.
Polecany artykuł: