Robotnik opowiedział w rozmowie z Radiem Bielsko o chwili, gdy doszło do wybuchu. Znajdował się wówczas 15 metrów od domu. Gdy doszło do eksplozji, odrzuciło go na dwa metry w tył. Upadł na twarz z dużą siłą. Jeden z kolegów miał zapytać, czy żyje. Jak sam powiedział to zbieg okoliczności, że przetrwał moment wybuchu, bowiem w momencie eksplozji znajdował się bardzo blisko budynku.
Pracownicy firmy przyjechali na ul. Leszczynową w Szczyrku bo, jak tłumaczy jeden z nich, ok. godz. 14.00 doszło do awarii kanalizacji.
- Przy Leszczynowej wieczorem pracowało pięciu mężczyzn; dwóch pracowników firmy, której zlecono przewiert i trzech robotników firmy głównego wykonawcy. Nasz rozmówca podaje, że do samego wybuchu nie czuli gazu - czytamy na stronie Radia Bielsko.
Rozmówca zapewnił, że plotki o kłótni między pracownikami, a 39-letnim mieszkańcem domu, który zginął w wybuchu, są nieprawdziwe. Jednocześnie zaznaczył, że bardzo mocno przeżywa tę tragedię. Podobnie jak inni robotnicy, którzy pracowali w miejscu wybuchu. Niektórzy z nich znali osobiście ofiary wybuchu gazu w Szczyrku.
Przypomnijmy, że w wybuchu życie straciło osiem osób. Zginęli 60-letni Józef, jego 60-letnia żona Jolanta, 39-letni siostrzeniec Wojciech z żoną Anną i trójką dzieci: 10-letnią Michaliną, 6-letnią Marceliną i 3-letnim Stasiem. Życie stracił również 8-letni Szymon, wnuk Józefa. Mama chłopca, 34-letnia Katarzyna, w momencie wybuchu była w pracy.
Wybuch gazu w Szczyrku. Zginęło osiem osób.